Alianci wobec sprawy polskiej
Polska jako państwo narodowe z możliwością rozwoju wewnętrznego, a bez zdobywania „przestrzeni życiowych” przemocą, odradzała się na przekór Niemcom [oraz] białej i czerwonej Rosji, Litwie, Ukrainie, w rywalizacji z Czechami, przy niepewnym i bardzo niejednakowym poparciu aliantów. Cudzoziemcy, słabo obeznani z naszą przeszłością, nie mogli tego zrozumieć, że stan etnograficzny na różnych kresach nie jest wynikiem spokojnej asymilacji i rywalizacji kultur, ale dziełem długoletniego gwałtu, tępienia i przymusowego nawracania.
Francja w osobie Clemenceau i Pichona popierała całkowicie program Komitetu przeciw Niemcom, ale miała szczególne zobowiązania wobec Czechów, a na wschodzie bała się zrażać Rosję, którą chciała znów widzieć pod carskim rządem, bo tylko taki zwróciłby jej utopione tam kapitały. Wielka Brytania reprezentowana w czwórce przez Lloyd George’a tradycyjnym zwyczajem upatrzyła sobie główną przeciwniczką w zwycięskiej na lądzie Francji, a ponieważ dla swego dobrobytu potrzebowała gospodarczej odbudowy Niemiec, tudzież chłonnej Rosji, więc wykreśliła silną Polskę ze swego rachunku i gotowa ją była poświęcić dla byle kogo. Delegacja włoska, dość życzliwa Polsce, uprawiała „sacro egoismo”, licząc się z realnymi siłami. Prezydent Wilson dopiero w Europie uczył się realnej polityki i rezygnował z niektórych idealistycznych złudzeń. Liczył się on bardzo z Paderewskim, ale jeszcze bardziej z międzynarodowym żydostwem, które nie mogło zapomnieć Dmowskiemu agitacji bojkotowej – więc pomawiało go o szowinizm i reakcyjność. Nie bez podstawy twierdził pierwszy delegat Rzeczpospolitej, że wśród tylu uczestników konferencji – obok Benesza, Venizelosa, Bratianu – on sam jeden nie należał do masonerii.
Tuzy koalicji uważały za swe zadanie nie tylko porachunek z mocarstwami centralnymi, ale także uporządkowanie Europy Wschodniej, o której komplikacjach taki np. Lloyd George miał mizerne pojęcie. Jeździły więc od stycznia [1919 r.] do Polski misje złożone z przedstawicieli 4 mocarstw (Japonia traktowała te sprawy obojętnie – nawet rosyjskie): najpierw pod gen. Barthelemy, potem pod ambasadorem Noulensem. Dotarły [one] do Wielkopolski i Galicji Wschodniej. W Paryżu dla spraw polskich została potem (12 II) wyznaczona komisja, którą tworzyli ambasador Jules Cambon, sir William Tyrrell (wyjątkowo nam przychylny), dr Isaiah Bowman (również), markiz della Torretta i Japończyk Otchiai; komisja ta zażądała od Dmowskieogo not w sprawie granic zachodnich, a potem wschodnich. Noty wygotowano niezwłocznie, ale tymczasem dochodziło na spornych terenach do nieuniknionych walk.