Tragedia grudniowa
Otwarcie izb poprzedziły gorączkowe rokowania o podział kierownictwa w parlamencie i w kraju. Narodowcy, choć najsilniejsi uznali za swój obowiązek poświęcić interesy swych zamożniejszych wyborców – ziemian, poprawić wraz z ludowcami wadliwą ustawę 1920 r. o reformie rolnej, zapewnić jej wykonalność i ułożyć wspólny plan polityczny, aby żywioły polskie o zgodnych przekonaniach wzięły odpowiedzialność za państwo, a żywioły obce nie rozstrzygały sporów między Polakami. Witos nie był głuchy na taką wymowę, ale czuł dobrze chwiejność swego stanowiska: podkopywał go ambitny i zawzięty demagog Jan Dąbski, odciągał od prawicy wychowanek Wyzwolenia Maciej Rataj; wichrzyli inteligenci nasłani z Belwederu, a sił fachowych klub miał niewiele. Krępowała wspólna przeszłość z socjalistami i świeży pakt przedwyborczy z lewicą. Prezes taktyk udał skłonność do ugody i tym zyskał dla Rataja prawicowe głosy przy wyborze na marszałka, po czym piastowskie kartki poparły Trąmpczyńskiego w senacie. Decydujące znaczenie miał przecież wybór prezydenta Rzeczpospolitej. Piłsudski, gdy mu kluby chłopskie i robotnicze ofiarowały ten zaszczyt, odmówił kandydowania podnosząc, że mu nawet zwiększony, ale pośredni wpływ na rząd nie wystarczy. Prawica wysilała się, by utrzymać wspólny front z Witosem. Daremnie. Zgromadzenie Narodowe [9 grudnia 1922 r.] odbyło pięć głosowań. Kandydat prawicy Maurycy Zamoyski miał zrazu względną większość, ale gdy odpadły kolejno kandydatury prof. Baudouin de Courtenay i Wojciechowskiego (którego zalecił Piłsudski) skupiły się wota lewicy, centrum i mniejszości na osobie Gabriela Narutowicza, wysuniętego przez Wyzwolenie i przez masonerię.
Prawica nie posiadała się z gniewu i żalu: o najważniejszej rzeczy zadecydowały żywioły obce i tak widocznie miało być nadal. Zbojkotowano akt zaprzysiężenia nowego prezydenta w sejmie. Młodzież podburzona przez narodowców próbowała nie dopuścić na ten akt Narutowicza i niektórych socjalistów. Kierownictwo (Głąbiński) próbowało załagodzić nastroje, zagaiło rozmowy z prezydentem, ale było za późno. 16 grudnia [1922 r.] na otwarciu wystawy w Zachęcie Sztuk Pięknych malarz Eligiusz Niewiadomski zastrzelił Narutowicza. Niegdyś członek Ligii Narodowej -ale daleki od poddawania się czyimkolwiek zaleceniom. Zezna on wnet przed sądem, że nie zdecydował się na zabicie Piłsudskiego, gdy ów obalił sejmową kandydaturę Korfantego na premiera; Narutowiczowi nie mógł darować, że przyjął wybór także od wrogów państwa. Sam za złamanie prawa żądał na siebie kary śmierci. Z końcem stycznia nastąpiła egzekucja. Pełna godności postawa przestępcy zyskała mu podziw wielu gorących serc, choć wszyscy uznawali, że zaszkodził on ciężko narodowi, a zwłaszcza narodowemu obozowi.