Precz z reakcją!

Precz z reakcją!

Z chwilą, gdy ten okrzyk zaczął rozbrzmiewać pod adresem partii reprezentujących większość wyborców i z górą 2/3 narodu polskiego i pod adresem sejmu wybranego swobodnie i uczciwie, musiano użyć nadzwyczajnych haseł i metod, aby rząd prawicowo-centrowy obalić. Na przeciwstawienie mu lepszego programu lewica się nie zdobyła. Piłsudski rozpoczął atak po swojemu. 3 lipca [1923 r.] w Malinowej sali hotelu Bristol w Warszawie, na bankiecie radykałów, socjalistów i byłych aktywistów wypowiedział namiętną, obelżywą filipikę przeciw tym, co śmieli poniżać naczelnego wodza. Potem puścił się w objazd do Lwowa i Wilna z odczytami, w których wychwalał swoje i legionistów – „kopciuszków” zasługi, a lżył narodowców. Na stare hasło „nie trzeba nam od was uznania” skupiały się przy „dziadku” te żywioły, które niebawem nazwą się „demokracją zbrojną”. Marszałek zbyt dobrym był konspiratorem, by na pierwszą propozycję cywilnego spiskowca, Władysława Baranowskiego pochwalić jego projekt konspiracji w wojsku. On sam nie należał formalnie ani do lóż, ani do komórek, ale wśród inteligencji pracowały na jego dobro loże (jedna z nich imienia Narutowicza), w wojsku też była loża Łukasińskiego. Poza tym za aprobatą Sikorskiego utworzona została tajna organizacja „Honor i Ojczyzna”, w której ścierały się wpływy sikorszczyków i piłsudczyków. Gdy ci ostatni parli w lecie 1922 do porachunku z Korfantym i sejmem, w grudniu 1922 do krwawej zemsty nad narodowcami – przyjaciele Sikorskiego to uchylili. Powtórzyła się zachęta i odmowa jesienią 1923 roku. Wtedy agitatorzy udali się „na ulicę” do robotników.

Czy położenie pracowników fizycznych było wśród inflacji stosunkowo gorsze, niż pracowników umysłowych, pozostaje do sprawdzenia. Na agitację strajkową i niebywale ostry ton prasy lewicowej rząd odpowiedział konfiskatami podburzających artykułów. Cała lewica zgłosiła wniosek nagły w obronie wolności prasy i zgromadzeń. Delegacji pracowników państwowych Witos (28 IX) musiał powiedzieć nagą prawdę, że Jutro będzie gorzej niż dzisiaj”. Z zagranicy biły w Polskę oskarżenia ze strony „Ligi Obrony Praw Człowieka”, że maltretuje w więzieniach komunistów. Na terenie Ligi Narodów Seyda próbował uzyskać jasną decyzję w sprawach gdańskich, zgodną z traktatem wersalskim, lecz niewiele wskórał. Nie pomogło wprowadzenie do rządu najwyższych autorytetów: Dmowskiego – sprawy zagraniczne, Korfantego – wicepremier, gen. Szeptyckiego – sprawy wojskowe. W izbie większość rządowa słabła. Opozycja nie mogąc się zdobyć na votum nieufności, zaapelowała do demokracji ulicznej.