Plany polskie
Przyznać trzeba, iż od samego początku istnienia niepodległego państwa, za największego wroga Rzeczypospolitej uważano Związek Sowiecki. Uważano go za jedynego potencjalnego agresora, z którym wojna mogłaby przysporzyć pewne trudności. Dlatego to, aż do 1936 roku, jedynymi praktycznie planami na wypadek starcia zbrojnego, opracowywanymi w polskim sztabie głównym, były strategie walk z sowietami. Wojna z Niemcami była wręcz prawie zupełnie odrzucona – wszak niemieckie siły zbrojne nie były wtedy aż tak silne, by być w stanie zagrozić niepodległości Rzeczypospolitej.
Poglądy w tej sprawie zmieniły się dopiero po śmierci dotychczasowego Naczelnego Wodza i zmianach wśród najwyższych wojskowych w państwie, kiedy to wobec ówczesnego biegu wydarzeń zaczęto przewidywać realną groźbę ataku ze strony III Rzeszy, będącej właśnie w stadium intensywnych zbrojeń.
Faktem było, iż 1936 był trochę późnym terminem na rozpoczęcie planowania wojny obronnej. Sztab Generalny, w celu jak najszybszego nadrobienia zaległości począł działać pełną parą, by móc opracować odpowiednią strategię. Po dwóch latach rozpracowywania potencjalnych akcji bojowych Wehrmachtu, mogącej nastąpić w najbliższym czasie, jesienią 1938 roku (po wystosowaniu roszczeń ze strony niemieckiej) przystąpiono w pośpiechu do sporządzania tzw. planu „Z”, stanowiącego taktykę operacyjną na wypadek wojny z Niemcami.
Według fundamentalnych założeń, przedstawionych przez marszałka Rydza-Śmigłego na poufnej naradzie na Zamku Królewskim, w razie ewentualnej agresji niemieckiej na Polskę, Wojsko Polskie miało prowadzić taktykę defensywną, powoli cofając się wgłąb kraju, spowalniając tym samym marsz Wehrmachtu. Wojsko Polskie miało unikać większych bitew i prowadzić skoordynowany odwrót za Wisłę w kierunku południowo-wschodnim. W międzyczasie, Francja, po przegrupowaniu sił, miała uderzyć z zachodu na Niemcy. Skutkowałoby to odciążeniem frontu wschodniego i umożliwieniem Polakom odparcia nieprzyjaciela.
Plan „Z” dokładnie precyzował rozmieszczenie i zachowanie się oddziałów Wojska Polskiego. Według założeń, miało być ono podzielone na 7 armii i jeden (większy) samodzielny oddział. Na północy, w korytarzu pomiędzy Pomorzem zachodnim a Prusami Wschodnimi, ulokowano Armię „Pomorze” pod dowództwem gen. Władysława Bortnowskiego, mającą za zadanie osłonę prawdopodobnych działań w kierunku Gdańska i Pomorza. W okolicach Poznania działać miała Armia „Poznań”, dowodzona przez gen. Tadeusza Kutrzebę. Przyjąć miała ona główny ciężar uderzenia niemieckiego na Wielkopolskę, mającego na celu odizolowanie Armii „Pomorze”.
Terenem, gdzie ulokowano punkt ciężkości wojsk polskich, była południowo-zachodnia Polska. Obszar ten stał się szczególnym dla obrony, albowiem zadecydowały o tym zarówno względy strategiczne (podbrzusze kraju, miejsce najbardziej prawdopodobnego i najsilniejszego natarcia niemieckiego), gospodarcze (ochrona terenów takich jak COP, Górny Śląsk, czy południowopolskie okręgi przemysłowe), jak i polityczne (ochrona komunikacji z Rumunią). Miejsce swoje znalazły tam: Armia „Łódź” (gen. Juliusz Rómmel), mająca za wszelką cenę bronić Łodzi i ubezpieczać Warszawę oraz Armia „Kraków” (gen. Antoni Szyling), której zadaniem była obrona aglomeracji śląskiej, osłanianie ewentualnego odwrotu za Wisłę, i – wespół z Armią „Karpaty” gen. Kazimierza Fabrycego – odpierać natarcia ze Słowacji w kierunku wideł Wisły i Sanu.
Na północy natomiast, ewentualne ataki ze strony Prus Wschodnich, kierowane wgłąb kraju, odpierać miała Armia „Modlin”, pod dowództwem gen. Emila Przedrzymirskiego-Krukowicza. Wspomagana miała być przez Samodzielną Grupę Operacyjną „Narew” (gen. Czesław Młot-Fijałkowski), ulokowaną na suwalszczyźnie, oraz, stanowiącą odwód, Grupę Operacyjną „Wyszków”.
W centrum kraju znalazła się dość silna Armia Odwodowa „Prusy” (gen. Stefan Dąb-Biernacki), mająca zostać rzucona do boju w miejsce, gdzie byłaby najbardziej potrzebna, co ocenione miało być w pierwszych chwilach ewentualnej agresji. Ponadto w okolicach Kutna ulokowano Odwód „Kutno”, a w widłach Wisły i Sanu Odwód Południowy.
Jak wspomniałem, działania tych oddziałów miały mieć charakter wyłącznie opóźniający, albowiem niemożnością byłoby całkowite powstrzymanie wojsk niemieckich, czego łatwo się domyślić, porównując potencjały bojowe Wojska Polskiego i Wehrmachtu. Polacy czekać mieli na odciążenie ich frontu poprzez atak Francji na Niemcy, którego charakter opisywał roboczy protokół podpisany przez Francję i Polskę dnia 19 maja 1939 roku. Przewidywał on, iż wojska francuskie rozpoczną działania „natychmiast”, a po trzech dniach od ogłoszenia mobilizacji do ataku ruszą siły lądowe. Piętnastego dnia Francuzi mieli rozwinąć „działania ofensywne głównymi siłami”.
Słowności Francuzów nie trzeba wyróżniać.