Dziwne przewrotu następstwa
Z chwilą abdykacji Wojciechowskiego władzę zastępczą znów objął w państwie marszałek Rataj. Ten oczywiście zastosował się do woli Belwederu (tj. odtąd Piłsudskiego), i mianował szefem rządu Kazimierza Bartla, profesora Politechniki Lwowskiej. Profesor, niedawno wyzwoleniec, potem twórca radykalnej inteligenckiej partii pracy (z Thuguttem 6 posłów) pełen wiary w swe posłannictwo, użył pierwszych zarządzeń, by uśmierzyć fale rozruchów i przywrócić porządek. Upłynęło parę tygodni wśród powszechnego oczekiwania i zdumienia. „Czas” krakowski, który potępił rokosz, spostrzegł się rychło, że rewolucji społecznej nie będzie, więc uderzył w tony pojednania. Srodze się zawiódł Ignacy Daszyński, który myślał, że Piłsudski teraz stanie jako dyktator proletariacki. Ale od zdumienia daleko było jeszcze do wytrzeźwienia. Piłsudski stanął wobec dwóch zagadnień: jak przejednać naród po hekatombie krwi i jak sprawować rządy w okresie przejściowym, póki jeszcze sam nie utworzył sobie programu, ani nie miał aparatu administracyjnego, gdy kraj spodziewał się po nim cudów. Wydał odezwę do wojska z wyrazem nadziei, że Bóg odwróci od „nas” karzącą rękę za rozlew krwi. Mógł liczyć na jedno: że ani lewica, ani prawica nie będzie mu rzucała kamieni pod nogi. „Demokracja zbrojna” niedawno tak krytyczna wobec reakcyjnych dążeń „Chjenopiasta”, nie wiedząc jeszcze jaką jej wolność gotuje marszałek, jęła głosić „sanację moralną” Polski. Szukano winowajców. Zostali uwięzieni generałowie Malczewski, Rozwadowski, Jaźwiński, Żymierski i szef lotnictwa, Zagórski, uważany za człowieka najgroźniejszego, bo znającego tajemnice Piłsudskiego. Potem za przewodem Moraczewskiego i Adama Skwarczyńskiego zaczęły się prasowe napaści na rzekomych złodziejów grosza publicznego. Owocem tej kampanii będzie nadzwyczajna komisja do walki z nadużyciami, która niczego nie wykryła i okryła się śmiesznością.
Zgromadzenie Narodowe
Miało ono wybrać następcę Wojciechowskiego – to były te same izby, które dopiero co darzyły zaufaniem Witosa. Jak w nich przeprowadzić obiór dogodnego prezydenta? Wszyscy przewidywali, że Piłsudski zechce wrócić na stanowisko głowy państwa. Dnia [29] maja zaprosił na herbatkę przywódców klubów, aby im powiedzieć słowa prawdy. Przyszli wszyscy z wyjątkiem narodowców – i wszyscy usłyszeli prowokacyjną alokucję: że „w Polsce nad wszystkim zapanował interes jednostki i partii, zapanowała bezkarność nadużyć i zbrodni”. Marszałek spróbuje jeszcze „rządzić bez bata, ale wyda wojnę szujom, łajdakom, mordercom i złodziejom”. „Z moją kandydaturą róbcie, co się wam podoba”. „Elekt musi posiadać honor ponad chęć zarobienia kilkudziesięciu groszy”. Każde słowo było pełne treści: było oskarżeniem, zobowiązaniem lub żądaniem. Ogłuszeni goście zanieśli je swym klubom. Narodowi demokraci uznali, że głosowanie na Piłsudskiego byłoby uświęceniem zbrodni; piastowcy z rezygnacją, że trzeba zwycięskiemu rokoszaninowi zostawić odpowiedzialność i ciężar rządzenia..Dnia 31 maja w Zgromadzeniu padły 292 głosy 28 na Piłsudskiego (lewica, część centrum, Niemcy i Żydzi) prawica i reszta centrum oddały 193 kartki za Adolfem Bnińskim, wojewodą poznańskim; 61 kartek było nieważnych. Większość kilkunastu głosów ponad legalny komplet – to przypominało wybór Narutowicza. Wśród radosnych manifestacji zwycięzcy usłyszeli, że Piłsudski wyboru nie przyjmuje, bo za mało miałby władzy jako prezydent, zresztą uważa on wybór za legalizację przewrotu, czerwca odbyło się znów Zgromadzenie Narodowe. Endecy myśleli o Bobrzyńskim, ale wytrwali przy Bnińskim (200 głosów); 271 głosów otrzymał Ignacy Mościcki, profesor Politechniki Lwowskiej, wybitny chemik, niegdyś członek centralizacji londyńskiej PPS, kandydat którego Piłsudski nie posądzał o „chęć zarobienia ponad kilkadziesiąt groszy”.i W mianowanym przezeń pierwszym gabinecie Bartel pozostał premierem, Piłsudski ministrem spraw wojskowych, sprawami zagranicznymi miał kierować August Zaleski, oświatą Mikułowski-Pomorski, sprawiedliwością prof. Wacław Makowski, skarbem Czesław Klarner, przemysłem Eugeniusz Kwiatkowski. Gabinet miał barwę czerwoną, mógł się podobać radykałom. Zdawało się, że ten gabinet przeprowadzi wybory, jak tylko izby rozwiążą się własną uchwałą, co przy nastrojach po herbatce wydawało się prawdopodobne, ale Piłsudski wyborów jeszcze nie chciał. Najbliższym jego zamiarem było zdobyć więcej władzy w drodze legalnej, jeszcze więcej za pomocą chwytów, poniżyć przeciwników i ośmieszyć przedstawicielstwo narodowe.