Gdańsk 1945 rok opisany przez niemców

Gdańsk 1945 rok opisany przez niemców.

Na przełomie roku 1944/45 dla wszystkich wnikliwych było jasne, że przewagi wojsk radzieckich nie da się powstrzymać siłami wojskowymi, którymi dysponowaliśmy; niemiecka 2 Armia, która znalazła się w odwodzie Prus Zachodnich, nie miała już żadnych perspektyw na otrzymanie uzupełnień z zachodu. Z drugiej strony Rosjanie stopniowo wysyłali przeciwko niemieckiej 2 Armii nie mniej niż 10 potężnych armii, w tym pierwszorzędne armie czołgów. Niewielkie szanse na ochronę rejonu Gdańska przez jakiś czas istniałyby, gdyby naczelne dowództwo zdecydowało się od początku wycofać 2 Armię do Gdańska i pozostawić ją tam niejako w pozycji jeża, z możliwością zaopatrywania się drogą morską. Wówczas wojska w Prusach Wschodnich i Kurlandii mogłyby zostać odprowadzone drogą morską do Gdańska, a Rosjanom nie byłoby łatwo obezwładnić tę jeżowatą pozycję u ujścia Wisły.
Naczelne dowództwo zdecydowało jednak inaczej: 2 Armia została rozciągnięta jak gumka, aby uniemożliwić rosyjskim siłom nacierającym na Berlin oskrzydlenie na północ w kierunku Prus Zachodnich i Pomorza. Zadanie to było nierozwiązywalne, gdyż Rosjanie mogli, gdziekolwiek chcieli, przebić się przez rozciągnięte cienkie linie niemieckie i podzielić armię. Nastąpiło to niezwłocznie. Na początku marca 1945 roku Rosjanie posunęli się na wschód od Köslin przez linię kolejową i w ten sposób przekształcili Prusy Zachodnie z Pomorzem Wschodnim w kocioł, którego połączenie z Rzeszą było możliwe tylko drogą morską. Kilka dni później nastąpiła głęboka wyrwa w kierunku Pr. Stargardu, który został zajęty po walkach ulicznych.
Teraz dowództwo 2. Armii (generał pułkownik Weiß) próbowało mimo wszystko poprowadzić resztki armii z powrotem w rejon Gdańska. Spotkało się to jednak z dużymi trudnościami, gdyż nie starczyło paliwa na zasilanie czołgów, dział szturmowych itp. Wiele z tej ciężkiej broni trzeba było ratować. Wiele z tych ciężkich broni musiało więc zostać wysadzonych w powietrze. Gdy pierwsze czołgi pojawiły się przy umocnieniach polowych zewnętrznego pierścienia obronnego Danzig-Gotenhafen, obrońcy nie bardzo wiedzieli, czy chodzi o wycofujące się czołgi niemieckie, czy o nacierające czołgi radzieckie, gdyż w wielu przypadkach czołgi rosyjskie znajdowały się daleko przed niemieckimi sikawkami i wycofującymi się niemieckimi oddziałami bojowymi – beznadziejna dezorientacja, którą stopniowo udało się wyjaśnić dopiero przy największych stratach z naszej strony.
W rejonie miast Danzig i Gotenhafen (Gdingen), które zostały uznane za twierdze, znajdowały się, oprócz Volkssturmu, właściwie tylko kompanie rekonwalescencyjne, marines biorący udział w walce naziemnej i inne formacje, których siła bojowa była bardzo niska. Ponadto jeszcze bardziej zdolne do walki formacje, takie jak „Feldherrnhalle”, zostały wycofane z Gdańska drogą morską, nie tyle ze względów wojskowych, co politycznych, w celu wykorzystania ich do tworzenia nowych formacji wojskowych w Rzeszy. Generał der Infanterie Specht, dowódca w rejonie twierdzy, był tym faktem zrozpaczony, ale jego sprzeciwy nie odniosły skutku. Między innymi od samego początku miał największe zastrzeżenia co do uznania Gdańska i Gotenhafen za twierdze, ponieważ brakowało ku temu wszelkich przesłanek. O wiele korzystniej byłoby wycofać walczące oddziały na linię Wisły i wspólnie z wojskami wschodniopruskimi utrzymać deltę Wisły i Nogatu oraz tereny położone dalej na wschód poprzez zalanie nisko położonych terenów. Wszystkie te propozycje spotkały się z odmową. Zgodnie z rozkazami Führera, twierdze Danzig-Gotenhafen miały być utrzymane do końca.
Nie tylko Niemcy, ale także obcokrajowcy byli zatrudniani do kopania okopów i budowania czołgowych pułapek wokół Gdańska. Racje żywnościowe dla tych robotników były bardzo ubogie, podobnie jak ich zakwaterowanie i odzież. Pogoda była zimowa i bardzo zimna aż do marca. Wszystkie wolne pokoje były zajęte przez uchodźców, cudzoziemskich robotników i rannych, o ile wojsko ich nie potrzebowało. W miarę zbliżania się frontu od wschodu w kierunku delty Wisły i Nogatu, większość tamtejszych wsi została ewakuowana, a wędrowcy w przeraźliwie zimnych dniach, po zasypanych śniegiem drogach, rozpoczęli wędrówkę na zachód. Podążali za wschodniopruskimi wędrówkami, z których część już wyruszyła, ale nie dotarli daleko. Wędrowcy z okolic Neuteich i Tiegenhof dotarli tylko do okolic Mariensee i pozostali tam przez kilka tygodni, aż do momentu, gdy nacierające czołgi rosyjskie zmusiły ich do ucieczki do Gdańska i, jeśli to możliwe, do popłynięcia statkiem na zachód. Spowodowało to gwałtowne pogorszenie się sytuacji żywnościowej w rejonie Gdańska.