Coś Ty Atenom zrobił, Sokratesie
Utwór pochodzi ze stycznia 1856 roku, powstał na wieść o przywiezieniu zwłok Adama Mickiewicza do Paryża i jest jednym z szeregu utworów Norwida poświęconych wybitnym, zmarłym osobom (np. generałowi Bemowi, Szopenowi, Brownowi). Losy nieprzeciętnych postaci zawsze wyraźnie interesowały Norwida, rozpatrywał je przede wszystkim w kontekście relacji pomiędzy genialnymi jednostkami a całym społeczeństwem. Z reguły prowadziło to do bardzo pesymistycznych (i uogólniających) wniosków, konstatacji niewdzięczności, niezrozumienia ze strony ogółu, często nawet prześladowań, tragicznej śmierci. Z pewnością najważniejszą przyczyną takich zainteresowań była osobista sytuacja poety: samotnego, niezrozumianego, niedocenianego przez współczesnych.
Analizowany wiersz przywołuje długi szereg postaci, które położyły ogromne zasługi dla różnych narodów. Ich losy okazały się podobnie tragiczne: Sokratesa otruto, Dantego wygnano z Florencji, trzy razy chowano Kolumba, po dwa razy Napoleona i Kościuszkę. Przypomnieniu każdej z tych postaci towarzyszy retoryczne pytanie: Coś ty ojczyźnie / światu zrobił, że… Otwarta pozostaje sprawa Mickiewicza: Coś ty uczynił ludziom, Mickiewiczu? Zapewne i w jego przypadku powtórzy się prawidłowość akcentowana w tym wierszu: wybitne jednostki nie są odpowiednio doceniane przez współczesnych, dopiero przyszłe pokolenia w pełni rozumieją znaczenie ich czynów, twórczości. Potrzebna jest dłuższa perspektywa, by właściwie ocenić dokonania ludzi nieprzeciętnych, przeciąć dyskusje o tym, czy zasługują na wieczną pamięć, szacunek narodów. Społeczeństwa, jakby w poczuciu winy za niedocenienie we właściwej chwili wielkich rodaków, poczuwały się do obowiązku powtórnego pogrzebania tych, którzy byli bez miejsca pierwej (następnie jakby zmartwychwstali, co jest w utworze wyraźnym nawiązaniem do Biblii):
Każdego z takich jak Ty świat nie może
Od razu przyjąć na spokojne łoże,
I nie przyjmował nigdy, jak wiek wiekiem,
Bo glina w glinę wtapia się bez przerwy,
Gdy sprzeczne ciała zbija się aż ćwiekiem
Później… lub pierwej…
Cierpienie, tragiczny los musi stać się udziałem każdego genialnego buntownika, próbującego przełamać stereotypy myślenia, pozostającego wiernym głoszonym ideałom. Szacunek, uznanie narodu, lub narodów, przychodzi dopiero po śmierci. Przyszłość stwarza właściwą perspektywę, stosowne miary ocen. Bardzo trudno współczesnym dostrzec, że ktoś żyjący tuż obok nich jest jednostką wpływającą na losy świata, narodu, cywilizacji, myśli ludzkiej, sztuki. Odrzuca się wybitne jednostki, śmierć kończy okres ich życiowych klęsk i rozpoczyna ostateczne zwycięstwo, ma miejsce specyficzne zmartwychwstanie ich idei, dzieł, czynów.
Wiersz ma trójdzielny układ, poszczególne części różnią się pod względem budowy. Pierwsza złożona jest z siedmiu tercyn (dwa wersy to jedenastozgłoskowiec, jeden pięcio), drugą stanowi siedem jedenastozgłoskowych wersów, trzecią sześć wersów – pięć jedenastozgłoskowych i ostatni pięciozgłoskowy.