Gdańsk 1945 rok opisany przez niemców

Gdańsk 1945 rok opisany przez niemców.

Uogólnienia są zawsze szkodliwe i wprowadzają w błąd. W NSDAP było też sporo mężczyzn i kobiet, którzy, wierni swoim ideałom, poświęcali się w służbie ogółu. Decydującym czynnikiem było jednak zachowanie się czołowych osobistości z Gauleiterem Forsterem na czele. Miałem okazję obserwować go z bliska na Heli, gdyż jego specjalny pociąg stał bezpośrednio przed naszym bunkrem i za każdym razem, gdy półwysep był ostrzeliwany lub nadciągał nalot, Gauleiter pojawiał się w naszym bunkrze „aby zapytać o sytuację”. Kiedy Gotenhafen stało się prawdziwym piekłem, a zdesperowane masy uchodźców próbowały wykorzystać każdą okazję, by opuścić kraj statkiem lub łodzią, gauleiter Forster zdołał wynająć dla siebie taki pojazd, by przewieźć swoje meble! 1) Młody oficer marynarki odmówił jednak wykonania rozkazu gauleitera. Forster był oburzony tą odmową i oświadczył, że oficer marynarki zrozumie, co to znaczy buntować się przeciwko niemu, Gauleiterowi.
Kiedy przez radio ogłoszono polecenie Fuehrera: „Każdy Gauleiter walczy do końca w swoim Gau”, Gauleiter wyjaśnił generałowi Spechtowi, że jego Gau jest teraz całkowicie zaangażowany w działania wojenne, że nie ma tu już żadnego zadania i że poprosi Fuehrera o wysłanie go z misją specjalną do południowych Niemiec, gdzie jest właściwie u siebie. Generał Specht był tym tak oburzony, że odpowiedział Gauleiterowi: „W przeciwieństwie do pana, Herr Gauleiter, mamy tu jeszcze wiele do zrobienia, nie tylko w kwestii transportu uchodźców. Pozwalasz mi wrócić do mojej pracy!”
Stosunki między NSDAP a Wehrmachtem były również mocno nadwerężone przez wilkołaczą propagandę i działalność narodowosocjalistycznych oficerów prowadzących, którzy odpowiadali za morale wojska i ludności. Na początku dużej alei w Gdańsku powieszono żołnierzy z plakatami „Ich bin Dauerversprengter” (Jestem stałym żołnierzem), które miały działać odstraszająco. Tam, gdzie na ulicach tworzyły się korki, beznadziejnie zapchane hawanami i wozami z uchodźcami, wyłapywano i wieszano „winowajców”. Ci, którzy uchylali się od udziału w Volkssturmie, byli traktowani jako „zdrajcy narodu niemieckiego” i dezerterzy. Ale czołowe postacie NSDAP nawet nie myślały o wstąpieniu do Volkssturmu; wszyscy byli pewni, że w ostatniej chwili otrzymają miejsce na statku, który zabierze ich na wolność. Na początku kwietnia Gauleiter przedstawił generałowi Spechtowi na Heli listę zawierającą cały szereg czołowych osobistości NSDAP ze świty Forstera, którym Specht miał wydać „pozwolenie na opuszczenie kraju”. Wymagały tego obowiązujące w tym czasie przepisy wojskowe. Na zewnątrz mówiono, że wszyscy ci ludzie są niezdolni do walki. W rzeczywistości prawie wszyscy z nich byli sprawnymi mężczyznami, w tym sześciu młodych przywódców HJ, z których część służyła jako oficerowie.
Werwolf” został zdecydowanie odrzucony przez Wehrmacht i określony jako zbrodnia przeciwko własnemu narodowi, ponieważ propagowana przez niego taktyka snajperska musiała prowadzić do odwetu ze strony naszych przeciwników. NSFO.2) z naszego sztabu, młody nauczyciel, otwarcie oświadczył: „Kiedy w odwecie za czyny Werwolfu zostanie zabitych kilku niemieckich zakładników, wtedy nawet ci, którzy są przeciwni NSDAP, zrozumieją, że nie mają wyboru i muszą się przyłączyć.
Dopóki mieliśmy jeszcze pod kontrolą porty w Gdyni i Gdańsku, uchodźcy byli transportowani na dużych statkach, które same wpływały do portów. Jedzenie na pokładzie było dobre i obfite, zakwaterowanie odpowiednie do okoliczności: w kabinach przeznaczonych dla oficera pokładowego, na przykład, leżało ośmiu, dziesięciu, tak, czternastu ludzi i cieszyli się, że przynajmniej mogli uratować swoje życie. Po utracie portów, uchodźców zaokrętowano głównie na odcinku Nickelswalde – Schiewenhorst u ujścia Wisły i przewieziono na Helę. Tam zwykle spędzały kilka dni na otwartym akwenie portowym, ponosząc niektóre z nich ciężkie straty w wyniku nalotów i ostrzału artyleryjskiego z wybrzeża, aż do czasu, gdy mogły zostać przetransportowane promami Sybel do transportowców zakotwiczonych 2-3 km za Helą. Wielokrotne naloty były również wymierzone w te transporty. Hela była w końcu tak przepełniona ludźmi, że radzieckie działa dalekiego zasięgu mogły bez przeszkód przeczesywać półwysep i zawsze trafiać. Sytuacja żywnościowa na Heli była krytyczna, ale nie doszło do katastrofy, bo m.in. ubito i zjedzono kilka tysięcy koni.

Nigdy nie będzie możliwe uzyskanie wiarygodnego obrazu tego, ilu uchodźców zginęło w rejonie Gdańska-Gdyni i na Heli w wyniku działań wroga lub trudów ucieczki. Po zajęciu Gdańska przez Rosjan, zwłaszcza tamtejsze kobiety przez wiele tygodni zajmowały się grzebaniem ludzkich zwłok i zwierzęcych padlin. Gwałty i grabieże były na porządku dziennym. Nadzieja, że zwycięzcy potraktują Gdańsk i gdańszczan inaczej ze względu na wolnomularską przeszłość, okazała się złudna. Spora liczba gdańszczan, którzy zdecydowanie odrzucili narodowy socjalizm i uwierzyli w obietnice wrogiej propagandy radiowej, że nic im się nie stanie, odebrała sobie życie, wstrząśnięta okrutnym rozczarowaniem, jakie ich spotkało.