Koniec Sejmu Ustawodawczego

Koniec Sejmu Ustawodawczego

O cóż to tak się poróżniły stronnictwa w niespełna dwa lata po świętej zgodzie z czasów Jedności Narodowej? Co łączyło nadal lewicę z Piłsudskim? Niełatwo znaleźć odpowiedź w ówczesnych zagadnieniach bieżących. Zapowiedzi konstytucji czekały na urzeczywistnienie. Różne zasady ustrojowe, o ile były ściśle sformułowane, obowiązywały od dnia ogłoszenia, a więc od [1 czerwca 1921 r.]. W innych sprawach obowiązywały tymczasowe przepisy wydane za Moraczewskiego lub nawet dawniejsze, zaborcze. Jeszcze inne wymagały dopiero dokładnego, prawniczego sformułowania. Do najważniejszych należała sprawa samorządu i administracji; od niej zależało zespolenie dzielnic i wzmożenie energii społecznej. Polska tak wyraźnie dzieliła się na Zachód i Wschód, przedstawiała takie różnice i kontrasty gospodarczo-kulturalne, że podciąganie wszystkiego pod jeden szablon nie mogło dać dobrego rezultatu; przestrzegał przed tym w ostatniej swej enuncjacji politycznej Bobrzyński, który chętnie by dogodził Rusinom autonomią Galicji Wschodniej, Piłsudskiemu – autonomią Wileńszczyzny, Krakowowi pewnym wyodrębnieniem spod Warszawy. Narodowi demokraci też pierwotnie myśleli o samorządzie wojewódzkim, aby za pomocą różnych metod dać więcej wpływu praworządnej i światłej dzielnicy po-pruskiej, a mniej wschodnim analfabetom i separatystom i stopniowo, bez pruskich metod, polonizować państwo. Interwencja obca na rzecz Rusinów ostudziła tę gotowość. Wprowadzono w życie dawniejszą ustawę z 15 lipca (1920 r.) o samorządzie Śląska, długo radzono nad samorządem wojewódzkim; osobna ankieta w kontakcie z Bobrzyńskim układała przepisy o tendencji przeciw centralizmowi, licząc się z możliwością zbudowania silniejszego senatu na sejmikowej podstawie. Pod naciskiem ministra spraw zagranicznych] Narutowicza i Askenazego z Genewy przyspieszono te prace, w nadziei, że mocarstwa tym chętniej uznają wschodnie granice Rzeczpospolitej. Głąbiński jednak bojąc się pogrążenia żywiołu polskiego w większości ruskiej w 3 województwach za Sanem nadał ustawie 28 września [1922 r.] taki charakter, aby od woli centralnego sejmu zależało zwężanie lub rozszerzanie samodzielności województw. Poza tym osobne kurie miały w mieszanych województwach gospodarować w narodowościowych zakresach, a wspólne sprawy miały być załatwiane razem. Znaczna większość poparła tę politykę Związku Ludowo-Narodowego. Tak samo bez zajadłych walk przeszła 28 lipca [1922 r.] nowa ordynacja wyborcza, równie demokratyczna jak poprzednia, ale z paru ulepszeniami. Zamiast doraźnych, często niezdrowych, bo podszytych prywatą bloków miejscowych, umożliwiono tylko łączenie się odłamów przekonaniowych na całe państwo – o czym decydować miały zasady, a nie osobiste interesy. Stworzono listę państwową, z której mandaty miały dzielić między siebie systemem d’Hondta stronnictwa najliczniejsze: tędy mieli trafiać do izb poważni politycy i fachowcy bez zdolności demagogicznych. Równość uszanowano odmawiając liczniejszej reprezentacji ziemiom zachodnim. Nie podobało się ludziom ambitnym, chodzącym samopas, głosowanie na numery list, ale nie ulega wątpliwości, że prowincja głosując na osoby dałaby posłów gorszych i zbytnio związanych z wyborcami.