Naczelny Komitet Narodowy
Powstał ów Komitet 16 sierpnia [1914 r.] w Krakowie na mocy uchwały Koła Sejmowego, a składał się z 40 osób, reprezentujących niemal wszystkie odcienie partyjne Galicji. Prezesem był zrazu Leo. Po nim przez cztery lata prof. Władysław Leopold Jaworski, wychowanek polityczny Bobrzyńskiego, neo-konserwatysta, tzn. zwolennik metod zachowawczych raczej w taktyce niż w zasadach; sekretarzem Konstanty Srokowski, publicysta demokratyczny z „Nowej Reformy”. Przy Komitecie powstały departamenty: wojskowy, skarbowy, prasowy, opieki społecznej etc. Gremium dzieliło się na Sekcję Zachodnią i Wschodnią, z których każda miała tworzyć i utrzymywać jeden legion. W Zachodniej rej wodzili stańczycy, wspierani przez demokratów „bezprzymiotnikowych” i socjalistów, we Wschodniej przeważali narodowi demokraci i podolacy. Aby współdziałanie tak rozbieżnych czynników zrozumieć, należy zważać, że w stanie wojennym wszechpolacy nie mogli działać otwarcie według wskazań Dmowskiego na zgubę Austrii, i póki można było, szli za przewodem taktyka St[anisława] Głąbińskiego, który zresztą przywiózł z Wiednia informacje sprzeczne z rachubami Lea. Idąc na razie z prądem, wymogli oni przy poparciu konserwatystów zaręczenie ze strony lewicy, że NKN nie będzie narzucał Królestwu swojej polityki ani eksperymentów społecznych. Od Wiednia zaręczeń nie uzyskano żadnych. Na wspólnej radzie ministrów austro-węgierskich 22 sierpnia Biliński domagał się od cesarza wydania odezwy do Polaków o połączeniu Galicji z Kongresówką pod wspólnym rządem i sejmem w Warszawie, ale temu oparli się austriacki premier Sturgkh i premier węgierski Tisza, który ostrzegał przed zadzieraniem raz na zawsze z Rosją, a w duszy nie chciał umniejszać znaczenia Węgrów w monarchii. Obaj zresztą świadomie czy nieświadomie szli za podszeptem Berlina. Nie zgadywali tych tajemnic młodzi entuzjaści, którzy garnęli się do legionów z Galicji i Śląska (stosunkowo najmniej z Kongresówki). Nie przenikało ich i społeczeństwo, które składało hojne datki na legiony. Wierzyli jedni w gwiazdę Piłsudskiego, drudzy, starsi, w wytrawne rozumy ustosunkowanych bywalców wiedeńskich.