Naród w chwili wyzwolenia
Blisko półtora wieku roboty destrukcyjnej, cztery pokolenia wychowane bez własnej państwowości, co najwyżej w tęsknocie i spiskach powstańczych, przy tym wychowane w różnych ustrojach prawnych, różnych organizmach gospodarczych i różnych systemach rządzenia – oto punkt wyjścia dalszego rozwoju Polski od chwili gdy kajdany opadły z jej rąk i nóg. Chyba tylko Jugosłowianie mieli przed sobą wówczas równie trudną drogę. Kraj stracił dla cudzej sprawy półtora miliona młodych męskich sił: Niemcy wywieźli co się dało, aż do klamek mosiężnych włącznie, obcy okupanci wyczerpali zboże, węgiel, budulec; po żelazno-ognistym walcu 1915 roku zostało niemało zgliszcz. Taka wojna w nietkniętych prawie Niemczech, we Włoszech, na Węgrzech, nawet we Francji wzbudziła wrzenie rewolucyjne. Polska w r. 1918 rewolucji nie chciała: łaknęła wytchnienia, odbudowy, pracy, twórczości. Nawet nie łaknęła zemsty – napawała się cudem odrodzenia na gruzach trzech skruszonych tronów cesarskich. Tym nastrojem tłumaczy się dziwne zjawisko, że chociaż w rozwoju społecznym mocno zacofana, choć wystawiona na najbliższą zarazę ze Wschodu, odepchnęła od siebie pokusy poparte bagnetem – i przystąpiła w imię Boże do odbudowy ojcowizny.
Umiejętności w tym kierunku, mianowicie organizacyjne, posiadała niewiele. Królewiacy od dawna usunięci z administracji i sądownictwa wnosili sporo samorzutnej inicjatywy i romantycznego zapału do pracy społecznej. Galicjanie – rutynę urzędniczą i partyjną; Wielkopolanie karność, pracowitość, przy braku polotu i szerszego horyzontu. Z czasów niewoli miała mocne kadry narodowa demokracja, przenikająca wszystkie klasy i pod tym względem podobna do stronnictw międzyklasowych typu zachodnio-europejskiego; ludowcy spod znaku Witosa w Galicji zepchnęli w cień stapińszczyków, ale szukali dopiero własnej drogi między nacjonalizmem i społecznym radykalizmem. Socjaliści w wielkich miastach i okręgach przemysłowych Kongresówki, Galicji i Śląska mieli za sobą różne szkoły: galicyjsko-wiedeńską (PPSD), królewiacką frakcyjną i lewicową (PPS), niemiecką, obok nich pod wpływem rewolucji bolszewickiej w Rosji odradzała się Socjalna Demokracja KPiL w teorii marksistowska, w uczuciu i działaniu usposobiona negatywnie wobec odradzającej się : biało-czerwonej Polski. Na wymarciu były galicyjska „konserwa” i polska czy też mieszczańska czy też postępowa demokracja – obie wyhodowane w starym porządku rzeczy, kiedy to „stany” organizowały się w sobie, zostawiając ideę państwową monarsze. Najbliższe tygodnie po odejściu Niemców okażą, że naprawdę o rządy w Polsce ubiegać się mogą tylko narodowa demokracja, skrystalizowana w Lidze – oraz lewica społeczna, złożona z socjalistów i tzw. Wyzwolenie, pod kierunkiem tajnej „Organizacji A”, z „Konwentem” na czele.