Nowe wichrzenia Piłsudskiego
Odkąd Sikorski został ministrem spraw wojskowych starał się unormować prawne położenie naczelnego dowództwa i armii w konstytucyjnym państwem bez ujmy dla Piłsudskiego, gdyby ów zechciał wrócić do inspektoratu armii. Marszałek nie kwapił się do powrotu. W Sulejówku pod Warszawą siedział skromnie, śledząc kłopoty rządowe i pisząc własne dzieje. Powstała w r. 1924 książka o „Roku 1920” miała przekonać wojskowych i cywilnych, że wówczas jedynym niezłomnym i genialnym wodzem był wśród upadłego moralnie narodu sponiewierany przez narodowców naczelny wódz. W tym samym czasie Dmowski – zupełnie wyrugowany z rządu -pouczał w dziele o „Polityce polskiej i odbudowaniu Państwa”, że twórcą nowego państwa był obóz narodowy kierowany przez Ligę. On bowiem pracował planowo, z poświęceniem i skutecznie. Poza tą jawną książkową propagandą obóz narodowy nie snuł wówczas żadnej tajnej akcji obliczonej na dojście do władzy. Na lewicy, poza agitacją komunistyczną, snuły się niewątpliwie nici konspiracji sulejowskiej, którą maskowano, oskarżając o zamachowe plany jakieś luźne i szczupłe Pogotowie Patriotów Polskich nie łączące się z żadną partią. W wojsku śledcza komisja sejmowa wykryła organizację „Strażnic”, kierowaną przez ludzi z „Honoru i Ojczyzny”, o tendencjach praworządnych i demokratycznych.
Tymczasem o swój prestiż w armii Piłsudski ucierał się z rywalami na terenie rządowo-sejmowym. Sikorski po daremnej próbie porozumienia z marszałkiem wniósł do sejmu projekt ustawy o organizacji naczelnych władz wojskowych. Według zasad parlamentarnych francuskich odpowiedzialny minister miał zarządzać armią podczas pokoju z pomocą szefa sztabu, który jednocześnie miał pomagać generalnemu inspektorowi armii w planowaniu i przygotowywaniu obrony, podlegając rozkazom ministra, ale w kierunku wskazanym przez inspektora-wodza. Piłsudskiemu taki projekt wydał się czymś potwornym: szef sztabu winien słuchać tylko inspektora i Rady Wojennej i po ich myśli przedstawiać kandydatów do stanowisk. Chodziło właśnie o owe personalia, o to, by korpus oficerski sercem i kieszenią był przywiązany do wodza.
W sejmie pomrukom z Sulejówka akompaniowały krzyki wyzwoleńców przeciw ustawie o wykonaniu reformy rolnej, jaką od wiosny 1926 r. przeprowadzali na plenum endecy, chadecy, piastowcy i socjaliści wbrew Wyzwoleniu i skrajnej prawicy (Dubanowicz). Owa nowela miała usunąć usterki prawne, które wykonanie poprzedniej ustawy z 1920 r. zahamowały. Określono maksimum prywatnego posiadania (180 ha), minimum kontyngentu do rozparcelowania w ciągu roku (200 000 ha), ułożono kolejność parcelacji, zasady odszkodowania. Wśród dzikiej obstrukcji i owacji wyzwoleńców na cześć Piłsudskiego większość jednak przeparła; 28 grudnia [1925 r.] ustawa zyskała moc obowiązującą.
To dążenie do uzdrowienia stosunków społecznych wydało się piłsudczykom czymś niebezpiecznym. Marszałek wziął pochop do ofensywy politycznej z ogłoszenia przez gen. Mariana Kukiela podobizny rozkazu Rozwadowskiego „do przegrupowania” z sierpnia 1920 r. Na zjeździe legionistów 9 sierpnia [1925 r.] Dziadek wśród ordynarnych wyzwisk pod adresem wrogów oskarżył Sikorskiego i Stanisława Hallera o fałszowanie dokumentów w Historycznym Biurze Wojskowym. Fachowa komisja z historyków i wojskowych, powołana przez Sikorskiego przekonała się o bezpodstawności tego zarzutu. Tymczasem jednak Piłsudski nie ustawał w obelżywej kampanii na łamach „Kuriera Porannego”, aż doczekał się kryzysu w rządzie.