Pakt „z diabłem” *

Pakt „z diabłem” *

Była godzina trzynasta czasu moskiewskiego, kiedy w porcie lotniczym w stolicy Związku Radzieckiego, wśród wielkiej wrzawy i błysków fleszów, miękko usiadł na płycie lotniska elegancki Immelman, wiozący niemieckiego ministra do spraw zagranicznych, Joachima von Ribbentropa. Lotnisko było niezwykle udekorowane na tak wyjątkową okazję Czerwone flagi z godłem ZSRR były, na znak przyjaźni pomiędzy dwoma państwami, poprzeplatane z flagami przedstawiającymi niemieckie swastyki. Ribbentrop ubrany w jasny płaszcz i ciemny kapelusz, wśród rozbrzmiewających dźwięków hymnu niemieckiego i Międzynarodówki, udał się wraz ze swoją ekipą do dużego, czarnego ziła, przygotowanego dlań przez Stalina.

Samochód zatrzymał się na Miertwyj Piereułok, gdzie w apartamentach pod numerem szóstym niemiecki minister miał zamieszkać podczas swego pobytu w Moskwie. Po naprędce zjedzonym obiedzie niemiecka ekipa znów wsiadła do czarnego ziła. Samochód zawiózł Niemców na Kreml, gdzie Ribbentrop i jego towarzysze spotkali się ze Stalinem i Mołotowem.

Po krótkim przywitaniu, Ribbentrop przedstawił stronie sowieckiej projekt paktu, opracowany podczas postoju w Królewcu. W zasadzie była to jego prawie niezmieniona forma, którą zaproponował rządowi niemieckiemu parę dni temu Wiaczesław Mołotow. Jedyną większą zmianą wprowadzoną przez niemieckiego ministra było napisanie doń napuszonej przedmowy, która i tak nie spodobała się Stalinowi i trzeba ją było wyrzucić z projektu.

Propozycja została przyjęta, po czym rozpoczęły się krótkotrwałe dyskusje na temat tajnego protokołu, które również przebiegły bez żadnych przeszkód. O godzinie dwudziestej gotowy pakt oddano do przepisania na maszynie i porównania tłumaczeń, a niemiecka ekipa mogła wreszcie pójść na krótki odpoczynek do ambasady.

Po zjedzeniu kolacji, Ribbentrop z powrotem stawił się w budynku Rady Komisarzy Ludowych, gdzie natychmiast po jego przybyciu na salę wniesiono wódkę. Rozpoczęła się pijatyka, podczas której Stalin, pijąc ze swej prywatnej karafki (co do której istniały podejrzenia, iż znajdowała się w niej woda), nie omieszkał wznieść toastów za głowę III Rzeszy, Adolfa Hitlera.

Wreszcie o godzinie drugiej rano, dnia 24 sierpnia, na salę rozbrzmiewającą od różnorakich toastów wniesiono dokumenty gotowe do podpisania. Po sygnowaniu paktu przez Ribbentropa i Mołotowa, będących w wysokim stopniu zaawansowania stanie nietrzeźwym, ku ich zadowoleniu, na salę po raz kolejny wniesiono alkohol. Tym razem nie była to jednak wódka, lecz niedorównujący jej procentowo szampan, lecz mimo tego dwaj politycy zachowali uśmiech na twarzach.

Treść samej umowy o nieagresji nie jest niezwykła, więc nie warto przytaczać tu całej jej treści. Na wielką uwagę zasługuje natomiast treść tajnego protokołu, będącego integralną częścią paktu (tłumaczenie autora):

„Art. I. W razie zmian politycznych i terytorialnych na terenach należących do państw nadbałtyckich (Finlandia, Estonia, Łotwa, Litwa), północna granica Litwy stanowić będzie granicę stref wpływów Niemiec i ZSRR. Obie strony uznają interesy Litwy do Wilna.
Art. II. W razie zmian politycznych i terytorialnych na terenach należących do państwa polskiego, strefy wpływów Niemiec i ZSRR rozgraniczone będą mniej więcej wzdłuż linii rzek Narwi, Wisły i Sanu. Kwestia, czy interesy oby stron czynią pożądanym obecność niepodległego państwa polskiego i w jakich granicach takie pastwo powinno leżeć, może być ostatecznie rozstrzygnięta w toku dalszych wydarzeń politycznych. W każdym razie obydwa rządy rozwiążą tę sprawę na drodze przyjacielskiego porozumienia.
Art. III. Co do Europy południowo-wschodniej, strona radziecka zwraca uwagę na swe zainteresowanie Besarabią. Strona niemiecka oświadcza całkowity brak zainteresowania tamtymi terenami.
Art. IV. Niniejszy protokół powinien być traktowany przez obydwie strony jako ściśle tajny.”

Przy okazji omawiania tajnego protokołu, wspomnieć należy, iż po wyjeździe Ribbentropa z Moskwy, rząd radziecki uświadomił sobie, że popełniono wielką pomyłkę: podczas omawiania projektu tajnego protokołu, korzystano z błędnych map. Jak wiadomo, rzeka Narew nie dotykała ówczesnej granicy polsko-niemieckiej, co mogło prowadzić do licznych nieporozumień. Ostatecznie zatwierdzono poprawkę do artykułu drugiego: „Pisy, Narwi, Wisły i Sanu”, a nie „Narwi, Wisły i Sanu”. Jednak nie była to ostatnia zmiana ustalonej linii demarkacyjnej. Jeszcze 28 września, po defiladzie zwycięstwa w Brześciu, rząd radziecki wymienił się z Niemcami Lubelszczyzną w zamian za Litwę.

Przytoczone fragmenty paktu mówią same przez siebie: w Moskwie w nocy z 23 na 24 sierpnia 1939 dokonano nieoficjalnego rozbioru Polski (oficjalny miejsce miał 28 września w Brześciu nad Bugiem). Dokument był przesądzeniem o wybuchu wojny – wojny, w której Związek Radziecki walczyłby u boku Niemiec.

Pozostaje jeszcze pytanie, dlaczego Polacy nie zauważali możliwości przymierza radziecko-niemieckiego? Analizując zaistniałą wówczas sytuację, nie można było wręcz nie dostrzec narastającej groźby ze strony Związku Sowieckiego. Rząd polski cały czas łudził się, iż w razie ewentualnej wojny Polska stanie się przedmiotem agresji wyłącznie III Rzeszy. W jaki sposób mógł nie zdawać sobie sprawy z zagrożenia sowieckiego, skoro wszystko wskazywało na to, że Niemcy nie zaatakują Polski same.

Pierwszym faktem mogącym zaniepokoić Polaków była relacja nowo mianowanego ambasadora polskiego w Moskwie, Wacława Grzybowskiego, którą złożył dnia 4 listopada 1936 roku wiceministrowi MSZ Janowi Szembekowi, w której podkreślał, że „zasadniczym wnioskiem, jaki mu się nasuwa po kilkumiesięcznym pobycie w Rosji, jest skonstatowanie ogromnego dynamizmu cechującego państwo sowieckie. Dynamizm ten dąży niewątpliwie do agresji. (…) Przemysł sowiecki jest całkowicie nastawiony na przyszłą wojnę. (…) Reasumując: racją bytu Sowietów jest ekspansja. (…) W Sowietach (…) jest usilnie pielęgnowana nienawiść do Polski, a siła sowiecka w istocie swej jest przeciwko nam skierowana”.

Co lepsze, Polacy zupełnie nie zauważali tendencji zbliżenia ZSRS z III Rzeszą, ufając przykrywkom Stalina, jakoby jego celem był sojusz z Anglią i Francją (patrz 1.4.). Sytuacja nie zmieniła się nawet po zawarciu opisanego w tym rozdziale paktu.

Jednak nic już nie mogło cofnąć tego, co się stało. Po podpisaniu paktu, Niemcy i ZSRS w spokoju zaczęły realizować plany wspólnej agresji, a wybuch wojny był już kwestią zaledwie kilku dni.

*
tytuł rozdziału jest aluzją do słów niemieckiego generała Karla Bodenschatza, który w maju 1939 roku wypowiedział do polskiego attache wojskowego w Berlinie, ppłk. Antoniego Szamańskiego, następujące zdanie: „[Jeśli] Hitler dojdzie do przekonania, że Niemcy mogą być od wschodu okrążone przez Polskę, to nie zawaha się połączyć z samym diabłem!”