Przewlekłe przesilenie

Przewlekłe przesilenie

Zaledwie Skirmunt wrócił do Warszawy, premier zwołał 2 czerwca [1922 r.] radę ministrów, na której delegaci w obecności naczelnika państwa zdali sprawę z obrad genueńskich. Piłsudski się uniósł i ostro wymawiał Skirmuntowi, że nie zapobiegł układowi w Rapallo, jak gdyby Warszawa mogła więcej zdziałać, niż Paryż i Londyn. Rząd jest słaby – powtarzał -przed wyborami trzeba powołać inny, silniejszy. Ponikowski miał rzeczywiście słabość, że zamiast zarządać votum zaufania od sejmu poddał się uchwale gabinetu i zgłosił dymisję. Zaczynał się kryzys, z którego już państwo nie miało wyjść do drugiej wojny światowej: walka Piłsudskiego, a potem piłsudczyzny z narodem polskim. Już w rozmowie ze Skirmuntem (przed Genuą) padły słowa: „W Polsce ja widzę tych, co ze mną przyszli -i naród tchórzów”, a za plecami ministra: „Co to ciągle Skirmunt i Skirmunt, a ja gdzie?” I już się gromadziły w wojsku elementy, które naczelnika gotowały się poprzeć przeciw narodowi, a rękę podawały im celem rozbicia spoistości sejmu loże masońskie, zaszczepione na gruncie polskim przez posła włoskiego Tommasiniego. I znów tą stroną, która w sejmie rozbijała wszelkie próby skonsolidowania większości była lewica, aż po piastowców włącznie, a najsłabszą cząstką prawicy był klub Pracy Konstytucyjnej.

Gdy pierwszy, wysunięty przez konwent seniorów, bezbarwny kandydat spotkał się ze sprzeciwem ludowców, Piłsudski wysunął osobę Artura Śliwińskiego, autora popularnych książek historycznych. Sprawy zagraniczne miał objąć Narutowicz, Michalski do rządu nie wrócił. Ten rząd lewicowej mniejszości upadł w głosowaniu dnia 7 lipca [1922 r.]. Wówczas Piłsudski jął „piłować” sejm zagadnieniem konstytucyjnym: co to znaczy porozumienie naczelnika z sejmem (Sejm Ustawodawczy uważał się podobnie jak Piłsudski za twórcę i źródło prawa, a więc w danej kwestii chciano stosować już nowy tryb postępowania, ale z zastosowaniem angielskiego obyczaju). Ponieważ konwent seniorów nie dość wiernie odbijał siłę liczebną poszczególnych klubów stworzono „komisję główną”, z którą naczelnik państwa rozpoczął pieniacki spór o sens porozumienia. Wreszcie po 40 dniach przesilenia komisja wysunęła kandydaturę jednego z najzasłużeńszych dla Polski obywateli, robotniczego syna Wojciecha Korfantego. Stronnictwa robotnicze i włościańskie nazwały tę kandydaturę prowokacyjną. Barlicki z PPS groził prawicy: „burza nadciąga” – i rzeczywiście już wówczas konspiracja belwederska w wojsku gotowa była do zamachu na sejm. Daremnie Korfanty wyciągał dłoń ku lewicy; nawet w centrum zachwiała się znowu „Praca Konstytucyjna”, gdy jej Piłsudski zapowiedział, że „wyjdzie na ulicę i kości trzeszczeć będą”. Wniosek prawicy o wyrażenie nieufności naczelnikowi państwa rozbił się o front lewicy, centrum burżuazyjnego i mniejszości. Krakowscy oportuniści za swą uległość otrzymali premierostwo dla prof. Juliana Nowaka (31 VII1922). Polskę uratowano przed „czarną zgrają” – parlamentaryzm dostał pierwszy cios z ulicy.