Rokosz listopadowy
Strajk pracowników państwowych rozpoczęli maszyniści kolejowi, stosunkowo jeszcze najlepiej sytuowani. Rząd ogłosił militaryzację kolei i zaczął powoływać kolejarzy do wojska. W Krakowie i Tarnowie zapowiedziano sądy doraźne. 3 listopada [1923 r.] Centralny Komitet Wykonawczy PPS ogłosił strajk powszechny od 5 listopada do odwołania, że jednak środek ten nie wystarczał do przezwyciężenia inflacji, [strajk] nie ogarnął całej Polski, ani nawet zagłębia węglowego, tylko skupiał się w rejonie krakowskim. Kraków od lat trzydziestu nastrajany w duchu walki klasowej przez Daszyńskiego, od paru pokoleń był areną wpływu tych kół galicyjskich, które krzywo patrzyły na Narodową Demokrację, a po bankructwie NKN-u poniżały sejm warszawski i jego rzekomo endecką większość. Wyrazem tych uprzedzeń była pisana właśnie w 1923 r. książka Bobrzyńskiego – „Wskrzeszenie państwa polskiego”.
Socjaliści czując, że strajk powszechny może się nie udać, albo ulec załamaniu, pertraktowali z Witosem i Korfantym pod auspicjami Rataja. Kierownictwo związków zawodowych śledziło we własnych szeregach podejrzaną robotę piłsudczyków i komunistów. Pod naciskiem prawicy rząd zakazał przed wybuchem strajku publicznych zgromadzeń i tym bardziej pochodów. Ogłoszono w Krakowie stan wyjątkowy. Na tę chwilę, w przeddzień zapowiedzianego wiecu w Domu Robotniczym przy ul. Dunajewskiego pojawił się wśród tłumu Walery Sławek, a na posiedzeniu delegatów związków zawodowych wystąpił jako podżegacz młody oficer Kostek-Biernacki. Z nimi współdziałali w Krakowie ex-legioniści Emil Bobrowski i Mieczysław Kaplicki tudzież posłowie Stańczyk i Marek, a w Tarnowie major Dziadosz. Kordon wojskowy próbował nie dopuścić do zgromadzenia – wówczas padły prowokacyjne strzały. Część wojska dała się rozbroić, część strzelała. Na szarżujących ułanów z VIII pułku posypały się kule umiejętnie rozstawionej bojówki, kilkunastotysięczny tłum opanował ulicę i śródmieście. „Naprzód” ogłosił tryumf nad wojskiem i reakcją. Smutny ten tryumf jednak uspokoił obie strony. Rząd odwołał stan wyjątkowy, socjaliści strajk. Opinia była wstrząśnięta bratobójczą walką, której ofiarą padło w Krakowie 3 oficerów i 11 szeregowców, kilkunastu robotników, rannych było stu-kilkudziesięciu wojskowych i kilkudziesięciu robotników. Nadto były trupy robotnicze w Borysławiu i Tarnowie; „nie chcemy walki z wojskiem, nie chcemy aby wojsko walczyło z robotnikami” głosili teraz socjaliści właściwi. Sejm odrzucił votum nieufności, wydał sądowi Bobrowskiego i Stańczyka. Minister spraw wewnętrznych otrzymał odtąd przydomek „krwawego”. Kto jednak i w czyim interesie wywołał zajścia listopadowe, o tym nieprędko dowiedziała się publiczność. Sąd przysięgłych w lecie 1924 r. rozpatrzył w atmosferze krakowskiej czyny 56 oskarżonych – i znalazł tylko 6 winnych kradzieży. Później, po rozłamie w PPS (1928) „rewolucyjna” frakcja popierająca Piłsudskiego przyznała sobie zasługę zwycięskiej walki z reakcją.