Rosjanie wyparci z Polski
Dalekim echem rozległa się w Europie kapitulacja Przemyśla [22 III 1915 r.]; zdawało się, że front ruszy z Nidy i Dunajca na zachód. Mikołaj II we Lwowie ogłosił z balkonu [ratusza] (22 IV), że „nie ma żadnej Galicji, jest tylko jedna, aż po Karpaty, Wielka Rosja”. Stało się jednak inaczej. W maju przysłany na pomoc arcyksiążętom gen. Mackensen przełamał linie rosyjskie pod Gorlicami (w czym miała skromny udział i brygada Piłsudskiego) i wojska państw centralnych od południa zwinęły front ku północy. 22 czerwca odzyskano Lwów – ale nie dla Polski. Czamo-żółci wracali tam jako uśmierzyciele, by tysiącami wieszać nielojalnych Polaków i Rusinów – a dla lojalnych Ukraińców przygotować panowanie w nowym kraju koronnym, na który [złożyć się miały] Wschodnia Galicja-Lodomeria i Wołyń. Politycy, którzy się zachwiali w wierności dla monarchii jak Stanisław Grabski, odjechali z Rosjanami do Kijowa; dymisję dostał ostami namiestnik Polak – Korytowski, po nim już będą rządzić w Lembergu Niemcy (Colard, Diller, Huyn). Za to w Kongresówce coraz żywszą działalność [rozwijał] „pasywistyczny” Centralny Komitet Obywatelski z prezesem Władysławem Grabskim (bratem Stanisława). W Warszawie coraz większą popularność zdobywał prezes miejscowego Komitetu ks. Zdzisław Lubomirski. Filantropia społeczna miała duże pole do pracy, bo odwrót Rosjan z Kongresówki znaczył się dymami pożarów i jękiem uprowadzanej ludności. Miało to być naśladowanie taktyki Kutuzowa z 1812 roku, tylko w cudzym kraju i cudzym kosztem. O północy 4 sierpnia [1915 r.] huk wysadzanych w powietrze mostów ogłosił warszawianom, że Rosja po stuletnim panowaniu opuszcza ich „wiarołomną” stolicę. Wjechał na czele szarozielonych mundurów Leopold książę bawarski. Wracały czasy „południowopruskie”. Zwycięskie armie maszerowały dalej zajmując 17 sierpnia Kowno, a 2 września Grodno. Tam na Kresach nie żałowano ciepłych słów, by zagrzać ludność polską przeciw Moskalom. Od generała hr. Pfeila dowiedzieli się wyzwoleni wilnianie (20 IX), że ich miasto było perłą sławnego Królestwa Polskiego. Cokolwiek zresztą mówili zwycięzcy i zwyciężeni dla nich ta wielka przemiana stwarzała nową rzeczywistość: coś trzeba było rozumnego zrobić z tym „krajem przywiślańskim”, z tym „Weichsellandem”.