Rząd Paderewskiego
Odczuwano powszechnie w Polsce, że taki rząd nie potrafi wobec zagranicy na kongresie godnie reprezentować państwa. Przyjechał w grudniu z Paryża, jako delegat Komitetu, Stanisław Grabski, by przekonać Belweder (siedziba naczelnika) o konieczności rozszerzenia rządu na wszystkie odłamy opinii prokoalicyjnej, ale nic nie wskórał. Zjawił się w Poznaniu 27 grudnia [1918 r.] Paderewski, wywołując samą swoją [obecnością] wybuch powstania przeciw Niemcom – po czym zelektryzował Warszawę w samą noc noworoczną witany jak wyzwoliciel.
Napięcie rosło. W nocy 4/5 stycznia [1919 r.] spiskowcy Marian Januszajtis, Eustachy Sapieha, Jerzy Zdziechowski i paru innych, dokonali zamachu na czele podchorążych, aresztując Moraczewskiego, Thugutta i Wasilewskiego, ale tę próbę udaremnił gen. Stanisław Szeptycki. Na pozór zamach spalił na panewce i ośmieszył tylko Polskę, bo Piłsudski nie szukał pomsty. Ale teraz stało się jasne, że Moraczewski dłużej władać nie będzie i wyborów po swojej myśli nie przeprowadzi. 16 stycznia radykałowie odeszli, tłumacząc się tem, że im bogaci odmówili podatków i pożyczek. Prezesem rady ministrów i [p.o.] ministra spraw zagranicznych został Paderewski; sprawy wewnętrzne objął Stanisław Wojciechowski, ideowo wówczas zbliżony do Piłsudskiego; zasiedli w rządzie towarzysze Moraczewskiego ex-aktywiści, fachowcy bezpartyjni – tylko nie było endeków ani ludowców.
Paderewski załatwił pomyślnie sprawę przedstawicielstwa Polski na konferencji pokojowej: do Komitetu paryskiego zostali przyjęci ludzie zaufania Piłsudskiego (Antoni Sujkowski, Stanisław Patek, Stanisław Thugutt, Medard Downarowicz, Michał Sokolnicki). Pierwszym delegatem Polski na konferencję był Dmowski, drugim Paderewski, jego zastępcą Kazimierz Dłuski jako mąż zaufania Belwederu. Jednocześnie rozwikłano główną wątpliwość, jaka nurtowała Piłsudskiego: według ordynacji, którą się szczycił Moraczewski, pod uczciwą ręką Wojciechowskiego, pod dozorem administracji jeszcze stworzonej przez rząd poprzedni, naród polski w powszechnym, równym, tajnym i bezpośrednim głosowaniu ogromną większością głosów wypowiedział się przeciw „Moraczewszczyźnie”. Po roku większość w Polsce mieli tzw. „endecy” wyeliminowani z rządu.