Traktaty, traktaty…
Rzec można, iż już od samego odzyskania niepodległości Polska skłócona była ze swymi sąsiadami. Zarówno Niemcy, jak i Związek Sowiecki nie akceptowały utraty ziem, na których powstało państwo polskie – państwo, które ulokowane niefortunnie między dwoma mocarstwami, musiało za wszelką cenę utrzymywać z nimi dobre stosunki, zaopatrując się przy tym w gwarancje międzynarodowe, z krajami takimi jak Anglia lub Francja. Zachowując jednak niezależność i nie popadając w uległość.
Marszałek Piłsudski tak wypowiadał się w tej kwestii, definiując strategie polityczne, jakie powinna przyjąć Polska: „Ułożenie i utrzymywanie w dobrej formie stosunków z sąsiadami, lojalne przestrzeganie warunków i zobowiązań wynikających z zawartych sojuszów, trzymanie się swego i bronienie swego, sprzeciwianie się wszelkiej decyzji powziętej bez udziału Polski w sprawach ją obchodzących”.
Nawiązanie stosunków ze Związkiem Sowieckim przyszło łatwo. Dla ZSRS, rozbitego wewnętrznie i zagrożonego ze strony ekspansywnie nastawionej Japonii, unormowanie spraw z Polską było jak najbardziej na rękę. Tak więc (pozornie) zapominając o dawnych niesnaskach i upokorzeniach z 1920 roku, Stalin sam zaproponował rządowi polskiemu podpisanie dwuletniego paktu o nieagresji, do którego sygnowania doszło w lipcu 1932 roku. Dzięki temu, będąc przekonanym o szlachetności polskiego rządu, mógł spokojnie zaprzestać obawiać się zachodniego sąsiada i skupić swe działania na czym innym. W 1934 roku pakt przedłużono o kolejne 10 lat. Gwarantowało to (pozornie) pokój do roku 1944.
Sprawa z Niemcami nie wyglądała jednak najlepiej. Zastosowana tam wobec Polski blokada ekonomiczna, oraz trwająca tzw. „wojna celna” sprawiały, że nawiązanie dobrych stosunków dyplomatycznych z tym krajem było bardzo trudne. Natomiast nastawienie społeczeństwa niemieckiego i kierunki ideologiczne tamtejszego rządu (co szerzej opisałem w rozdziale 1.2.) wręcz to uniemożliwiały. Niemcy prowadziły wobec Polski politykę zdecydowanie dążącą do jej politycznego opanowania, natomiast Polacy za wszelką cenę pragnęli unormowania stosunków.
Kiedy Hitler doszedł do władzy, rozpoczął antypolską kampanię na szeroką skalę. Spotkało się to z ostrą reakcją Piłsudskiego, który nawet zagroził wojną, jeśli tego typu działania ze strony Niemiec nie ustaną. Warto zauważyć, że na przełomie 1933/34 roku potencjał zbrojny III Rzeszy był znikomy, a ewentualna wojna z Polską mogłaby doprowadzić do katastrofy.
Wspomniany układ polsko-sowiecki wywarł na Niemcy swego rodzaju presję. Hitler zaczął się obawiać, że jeśli groźby ze strony Polskiej zostaną spełnione, nastąpi wspólna agresja Wojska Polskiego i Armii Czerwonej. Nie mógł na taką ewentualność pozwolić, więc czym prędzej doprowadził do podpisania polsko-niemieckiej deklaracji o niestosowaniu przemocy, która obowiązywała od stycznia 1934 przez 10 lat.
Warto dodać, że wobec tych dwóch państw rząd polski prowadził tzw. „politykę równowagi” – utrzymywał dobre stosunki zarówno z III Rzeszą, jak i ZSRS, nie angażując się przy tym w bliższe kontakty z żadnym z nich. Miało to zapobiec wplątaniu się w konflikt, który wynikłby z rywalizacji pomiędzy tymi dwoma krajami. W wyniku tego rodzaju polityki zewnętrznej ze strony Polski, III Rzesza i ZSRS, będąc wobec niej niezobowiązane, same wkrótce podpisały sojusz (rozdział 1.5).
Jak widać, wojna na arenie Niemcy – Polska – Rosja była niemożliwa do uniknięcia. Rząd polski jedyną ucieczkę mógł znaleźć w sojuszu z Anglią i Francją (w marcu 1921 roku podpisano również porozumienie z Rumunią, jednak nie było ono aż tak znamienne dla dalszego przebiegu wydarzeń).
Już w lutym 1921 sygnowano pakt z Francją, do którego załączono tajną konwencję wojskową, głoszącą: „Na wypadek agresji niemieckiej przeciwko jednemu z obu krajów, oba kraje są na równi zobowiązane do udzielenia sobie poparcia, stosownie do wspólnego porozumienia”. Mowa była również o ataku ze strony ZSRS: „W razie gdyby Polska była zagrożona przez Republikę Sowietów wojną, lub w razie napadu tej ostatniej, Francja zobowiązuje się do działania zarówno na lądzie, jak i na morzu, celem zapewnienia Polsce w dalszym ciągu bezpieczeństwa od strony Niemiec (…) oraz do udzielenia jej pomocy w obronie przeciw armii Sowietów”.
Problem natomiast stanowiła Anglia, która wobec agresywnych działań Hitlera stosowała politykę tzw. appeasementu, czyli niereagowania (ciche przyzwolenia) na niemieckie grabieże. Powodowała to wiara, iż wkrótce dobiegną one końca. Utrudniało to znacznie podpisanie polsko-brytyjskiego przymierza, albowiem jasne było, iż mowa w nim byłaby właśnie na temat zbrojnej reakcji na agresywne działania Hitlera. Politycy polscy ze zgrozą obserwowali narastające napięcie pomiędzy Polską a III Rzeszą. Wkrótce jednak (rzec można, iż w ostatniej chwili) udało się doprowadzić do sojuszu. Sygnowany dokument gwarantował „wszelką pomoc i poparcie” w razie agresji „jednego z mocarstw europejskich” (tajny załącznik precyzował, że chodzi o Niemcy). Do podpisania doszło 25 sierpnia. Wbrew pozorom, nie powstrzymało to Hitlera od jego grabieżczych planów (termin agresji przesunął zaledwie o 6 dni).
Wydawałoby się, że Polska, dzięki tym wszystkim wymienionym zapewnieniom, mogła czuć się bezpiecznie. Dalszy bieg wydarzeń pokazał, ile w rzeczywistości są warte słowa tych państw.