Walka o rekruta polskiego
O twierdzę Verdun wyszczerbiła się siła zbrojna Niemiec. Francja była ocalona i gotowa do obrony słusznych praw swoich i cudzych. W walkach z ofensywą Brusiłowa, którą Niemcom udało się zatrzymać na linii na zachód od Brodów i Skałacza legioniści okazali swój walor bojowy. Przyszedł moment kiedy Niemcom niezbędna się stała „polnische Wehrmacht”, którą jedni oceniali na pół miliona, inni na cały milion, jedni chcieli brać darmo -inni za koncesje polityczne. Zwłaszcza NKN w Krakowie i Sikorski na czele departamentu skłaniali się do ogłoszenia zaciągu. Tylko że teraz Austria, bita przez Rosjan, nie mogła rywalizować z Prusami w rozwiązaniu sprawy polskiej. Do niej formalnie należały legiony, ale rekruta wydobyć mieli wodzowie niemieccy: Hindenburg i jego kwatermistrz Ludendorff, obaj wychowani w Poznańskim, tchnący duchem hakaty. Jakoż 11-12 sierpnia 1916 r. państwa centralne tajnym układem wiedeńskim zaręczyły sobie nietykalność dawnych zaborów. Kongresówkę poddawały pod władzę Berlina, a Polakom za rekrutację obiecywały „usamodzielnienie” bez wojska i kolei, bez prawa prowadzenia polityki zagranicznej, przy równoczesnym obcięciu zachodniego pogranicza.
Piłsudskiego tak bolały ciężkie straty legionów na Wołyniu, że zażądał dymisji i użył swych peowiaków do rozbijania legionów. Kiedy Rumunia zaatakowała Siedmiogród (27 VIII 1916 r.), rząd austriacki zdecydował się podnieść legiony do rozmiarów Polskiego Korpusu Pomocniczego, jednocześnie przyjmując dymisję Piłsudskiego. Nie wpłynęło to wcale na nastrój Kongresówki. W tych samych dniach, kiedy Berlin i Wiedeń „usamodzielniały” Polaków, tajny zjazd pasywistów w Lublinie uchwalił choćby siłą sprzeciwić się rekrutacji. Wiedziano w tych kołach od dra Stefana Dąbrowskiego o szybkim wyczerpywaniu się rezerw w państwach centralnych, a jeszcze lepiej wiedzieli o tym sami Niemcy, gdy się decydowali, w braku armatniego mięsa, wydrzeć z Polski choćby setki tysięcy niewolników pracujących na roli, którzy umożliwią Rzeszy przetrwanie brytyjskiej blokady i zwolnią na front tyluż rodowitych Niemców. Pierwsza wybrana stołeczna rada miejska zaprotestowała przeciw temu złamaniu prawa międzynarodowego, niemniej pobór przypominający krzyżackie łapanki na prowincji się udał. Tłumy młodzieży wiejskiej i robotniczej powędrowały do Rzeszy wprawdzie na wyzysk i poniewierkę, ale właśnie dzięki temu tyluż rodowitych Niemców udało się na front – nie na zwycięstwo.