Brian Molko wyznał kiedyś: Okres między 20 a 30 rokiem życiem był koszmarem. Jeśli miałbym go jeszcze raz przeżyć, popełniłbym samobójstwo. Julian Tuwim określał to tak: życie to męka. Najlepiej byłoby się w ogóle nie urodzić. Ale takie szczęście ma jeden na tysiąc.
Wyłonienie się rozpoczyna zabawę. Dzieciństwo takie czy inne, potem idziesz do szkoły, jednej, drugiej, trzeciej. Dalej studia – czas rozwoju i rozkoszy. Kończysz je i wtedy zaczyna się prawdziwy koszmar. Kiedy filmy o maturzystach niosą w sobie zazwyczaj sporą dawkę optymizmu („Grease”, „High School Musical”), to o absolwentach już tylko dół. Czy to w ogóle może się dobrze skończyć? Jak poradzić sobie w tym okresie? Oto 5 przykładów filmowych z pięciu dekad, które nie tylko pokazują uniwersalne problemy z cyklu „co zrobić ze swoim życiem”, ale i trafnie obrazują dekadę w której powstały:
Lata 60. – „The Graduate” Mike’a Nicholsa (1967)
Romans ze starszą kobietą nie wydaje się najlepszą opcją. Ale zawsze lepsze to niż pływać całymi dniami w basenie rodziców. Albo plastik.
Lata 70. – „5 Easy Pieces” Boba Rafelsona (1970)
Schyłek ery hipisowskiej to nienajlepszy czas dla nauki (dlatego tak mało jest w tej dekadzie filmów o absolwentach). Bobby (Jack Nicholson) z „Pięciu łatwych utworów” studiów nie ukończył. Zbyt by go uwierały. Doświadcza jednak podobnie absolwenckich dylematów i frustracji.
Lata 80. – „St. Elmo’s Fire” Joela Schumachera (1985)
Jak na lata 80. przystało: błyskotliwe kariery, złamane serca, narkotyki i pomoc społeczna. Czas białych kołnierzyków i buszującego konsumpcjonizmu. Ale przyjaźń ponad wszystko.
Lata 90. – „Reality Bites” Bena Stillera (1994)
Do wyboru: praca w gównianej telewizji, fastfoodzie albo życie z karty ojca. Kultowy film lat 90. po polsku przetłumaczony jako „Orbitowanie bez cukru”, po włosku nazwano „Młodzi, piękni, bezrobotni”. Wymowne.
Lata 00. – „Into the Wild” Seana Penna (2007)
Po kolorowej poprzedniej dekadzie nie zostało śladu. W nowym wieku pozostało tylko jechać w dzicz. Bez powrotu.
by: Adam Kruk 2009
Kuba Bobrowski
2009/06/03
Wystąpie w obronie plastiku:
„I want to be plastic too!”
i
gdzie „Black plastic, touching black plastic” w szumie syntezatorów i innych elektronicznych zabawek zawsze słyszę jako „Black plastic fuckin fantastic” – and I’ll stick to that 😉
Po „Into the wild” odbijałem się od ścian kina nie w Madrycie nie wiedząc dobrze co się właśnie wydarzyło…zresztą całe to zestawienie jakieś elementy we mnie poruszyło, poprzestawiało.
5 good pieces.
popvictims
2009/06/04
ADAM: Kuba, nie zapominajmy jeszcze o klasyku:
Kuba Bobrowski
2009/06/05
Pan McGuire okazał się proroczy w swym enigmatycznym stwierdzeniu niczym McLuhan. Ten miał z kolei nieco inny przekaz (message) dla swoich dzieci, których piątke bił, będąc zwolennikiem surowego wychowania.
Z fragmentów jego książki „Medium is the massage” (notice: massage not message – syn Marshalla Eric twierdzi, że tę pomyłkę w druku ojciec uznał za pomocną w zobrazowaniu tez zawartych w książce, i tak ją zostawił), powstał long play o tym samym tytule. Psychodelicznej aranżacji muzycznej towarzyszy kolaż audio cytatów, gdzie teksty proroka odczytuje m.in. papuga.
Serdecznie polecam!