W filmie Scotta Coopera „Szalone serce„ (na polskich ekranach od 30 kwietnia) jest scena, w której dziennikarka i przepytywana przez nią fikcyjna gwiazda country-Bad Blake dochodzą do wniosku, że dziś już nie ma prawdziwych songwriterów, a króluje artificial country. Nie trudno domyśleć się, że mowa o wykonawcach w stylu Taylor Swift i Carrie Underwood (a może wliczają w to grono także Shanię Twain i Dixie Chicks?). Na pewno obserwujemy upadek etosu Nashville. Tymczasem scena country & western w swej bogatej historii ma się kim pochwalić: George Jones, Emylou Harris, Willie Nelson, Loretta Lynn, Patsy Cline, Johnny Cash, Tammy Wynette… Także ulubienica Norah Jones – Dolly Parton. To wszystko prawdziwie wielkie nazwiska.
W rzeczonej rozmowie czuć też różnicę pokoleń. Młodej dziennikarce nazwiska klasyków wymienianych przez kowboja niewiele mówią. Do momentu, kiedy ten nie wypowie dwóch magicznych słów: Hank Williams.
Hank Williams to jedna z największych ikon country. Pochodził z Alabamy i żył zaledwie 30 lat (1923-1953). W tym czasie zdążył nie tylko osiągnąć wielką popularność i szacunek, ale i uczynił swój los modelowym przykładem stylu życia country’owca. Prawdziwy kowboj, samouk, dzieciorób, alkoholik, utracjusz, melancholik. Jeżeli spojrzymy na biografię Johnny’ego Casha, Willie Nelsona czy też bohatera filmu „Szalone serce”, okaże się, że wszyscy oni, w mniejszym lub większym stopniu, powielili scenariusz życia, wypracowany wcześniej przez Hanka Williamsa.
Wpływ Williamsa jest nie do przecenienia – to on wprowadził country do telewizji, dzięki czemu wiejskie przyśpiewki z południa trafiły do kultury popularnej USA. Zdaje się też, że jego znaczenie rośnie proporcjonalnie do mijającego od jego śmierci czasu. Piosenki Hanka śpiewali artyści wszelkiej maści i talentów, tacy jak Johnny Cash, Norah Jones, Beck czy Bob Dylan. Poniżej Elvis Presley w piosence Hanka „I’m So Lonesome I Could Cry”:
by: Adam Kruk 2010
Tarkowski
2010/05/05
zastanawiam się tylko, czy przypadkiem artysta country nie mówił o Hanku starszym, a dziennikarka myślała o Hanku młodszym (zdaje się równie wielkim łobuzie). Dodam jeszcze, że Willie Nelson jednak wypracował własny innowacyjny styl – codziennie pali trawę, czego Hank chyba nie robił. A w tym krótkim przeglądzie sceny country zabrakło mi wspomnienia o alt country, które zdecydowanie etos podtrzymuje – polecam wyszukać na youtube choćby The Sadies.