To już 20 lat z Mariah Carey. Choć artystka zdążyła w tym czasie zanudzić wszystkich mdłymi balladami nie do rozróżnienia („Hero”, „One Sweet Day”, „When You Believe”) i zabić swoimi coverami kilka evergreenów („Without You”, „I Want To Know What Love Is”), zdarzały jej się lepsze momenty. Albo przynajmniej śmieszne. Poza tym, bez względu na to, czy ma akurat lepszego czy gorszego agenta lub producenta, a nawet kiedy nie ma zupełnie pomysłu na siebie, nikt nie odmówi jej siły głosu i talentu. Słodka nimfetka, przaśna sąsiadka, Mimi albo niedoskonały anioł. Po prostu Mariah. W dziesięciu odsłonach.
1. Mariah emocjonalna – „Emotions” – świeżutka, szczupła, radosna niczym początek lat 90-tych Mariah, Choć już wtedy truła się starymi jajami Tommy’ego Mottoli, niesławnego szefa koncernu Sony Music, który ją podówczas wydawał, nie traciła nic ze swojej dziewczęcości. Tytułowy kawałek „Emotions” z drugiej płyty (1991) dziś brzmi jeszcze lepiej niż te dwadzieścia (sic!!!) lat temu, a stroje wydają się jeszcze bardziej stylowe.
2. Mariah unplugged – jedyny udany cover w karierze Mariah. Może dlatego, że piosenka „I’ll Be There” w wykonaniu The Jackson 5 była, w co trudno uwierzyć, jeszcze słodsza od wersji Carey. Mariah bez prądu dla MTV nagrała jeden z najlepszych albumów serii unplugged w historii stacji. Piosenkę tę zaśpiewała niedawno też na (telewizyjnym) pogrzebie Michaela Jacksona.
3/4/5. Mariah potrójna – „Dreamlover”/”Always Be my Baby”/”Fantasy” – tak, to naprawdę były różne utwory, choć brzmią identycznie. Lata 1993-95 to złoty okres artystki, kiedy płyty „Music Box”, „Merry Christmas” i „Daydream” osiągały rekordowe nakłady, czyniąc z Mariah maszynkę do zarabiania pieniędzy, produkującą masowo przebojowe piosenki i epatującą urokiem amerykańskiej dziewczyny z sąsiedztwa.
6. Mariah miodowa – w 1997 roku, po rozstaniu z Mottolą, Mariah nagrywa album „Butterfly” dla Columbia Records. Płyta jak płyta, ale promująca ją piosenka „Honey” z cudownie skąpanym w złocie, długaśnym teledyskiem, wyprodukowana przez Seana Combsa, który później dał się poznać światu jako P Diddy, to prawdziwa rewelacja. Mariah prawdziwie wielka.
7. Mariah na nowe tysiąclecie – występem w filmie „Glitter” Vondie Curtis-Halla (2001) Mariah udowodniła, że jest najgorszą aktorką na świecie, podpisując swoim nazwiskiem najgorszy na świecie film. Ale Ziemia się nie zatrzęsła – Prince zrobił to samo piętnaście lat wcześniej w „Purple Rain”.
8. Mariah charytatywna – w 2005 roku wystąpiła na organizowanym przez Boba Geldofa koncercie Live 8 w londyńskim Hyde Parku. Zaśpiewała „We Belong Together” i „Hero” w towarzystwie chóru afrykańskich dzieci – survivors – jak je określiła. Z sympatii dla Mariah wklejam tylko ten pierwszy utwór:
9. Mimi – odkąd Mariah nagrała w 2005 roku przebojową płytę „The Emancipation of Mimi”, zaprzysięgła nigdy się nie starzeć i pozostawać w swoim infantylnym wizerunku do końca. Na znak emancypacji przyjęła pseudonim Mimi, którego nikt nie używa i zamieniła się we własną karykaturę. Tu już Mimi pełną gębą sprzed dwóch lat z albumu „E=mc2”, uwodząca Nerdów i wkraczająca w erę YouTube:
10. Mariah niedoskonała – zeszłoroczna płyta „Memoirs of an Imperfect Angel” zrobiła klapę, sukces odniósł jednak film Lee Danielsa „Hej skarbie”, gdzie Mimi pokazała, że jak się uprze, to i zagrać potrafi. I potrafi nawet nie zachowywać się jak 12-latka. Obecnie, co strasznie kręci amerykańskie tabloidy, Carey jest w bliźniaczej ciąży i nawet Obamowie zaprosili ją na audiencję do Białego Domu.
by: Adam Kruk 2010
9 lutego, 2011 → 9:23
[…] Mariah Carey w „Glitter” (2001) – Mariah jako słodki mops bez osobowości, za to z matką-pijaczką i agresywnym chłopakiem, dobijająca […]
3 lipca, 2012 → 9:07
[…] i względnie jeszcze naturalna. To właśnie wtedy zaczęto porównywać ją do Whitney czy Mariah. Wtedy też zaczęła coraz odważniej poczynać sobie w teledyskach z modelami, którzy wcielali […]
17 czerwca, 2013 → 7:55
[…] podczas trasy koncertowej promującej płytę we fryzurze wiekszej niż ona sama, a nawet Mariah Carey czy Justina Bibera wygłaszających peany na cześć Jacko. Oglądając ”Bad 25″, […]