FILMY DEKADY

Posted on 2011/01/24

17


Kino nie umiera – przeciwnie – to była doskonała filmowo dekada. Wybraliśmy tylko dziesięć filmów dekady, a samego Anga Lee spokojnie zmieścić by się mogły tu trzy dzieła, podobnie z Almodovarem czy Haneke. Wyszło trochę zachodniocentrycznie (przecież w zeszłej dekadzie  wiele ciekawego zaimportowaliśmy z Azji, odkrywaliśmy kinematografię Ameryki Południowej, a także Afryki), ale głosowanie rządzi się swoimi prawami i dało następujące wyniki.

10. „To właśnie Anglia” reż. Shane Meadows (2006)

Na początku lat 80-tych na Wyspach Brytyjskich, w ciężkich czasach gruntowania Thatcheryzmu wielkimi reformami uderzającymi w społeczeństwo, było kilka sposobów na bunt przeciwko panującej wokół beznadziei. Najpopularniejsze z nich skupiały się w dwóch subkulturach: punkowej i skinowskiej (lata później podział ten przeniósł się do polskiego Jarocina). O ile ta pierwsza jest dość dobrze opisana, także na gruncie filmowym, ta druga dostała rzetelny portret dopiero w 2006 roku w filmie Meadowsa. Realizm tego portretu pozostawia widza bezradnym. Całości dopełnia świetna ścieżka dźwiękowa z utworami Toots & the Maytals, Soft Cell i The Specials. To właśnie Anglia. A.K.

 

9. „Aż poleje się krew” reż. Paul Thomas Anderson (2007)

Zdarza się, że po obejrzeniu filmu, gdy nie wiemy co o nim powiedzieć, mówimy: piękne zdjęcia… Po czym wszyscy zgodnie kiwamy głowami. To jest film, po którym mówi się: świetna muzyka… Kompozycje Jonny’ego Greenwooda, gitarzysty Radiohead, podkreślają surowy pejzaż, pośród którego rozgrywają się wydarzenia. Grzechem jest jednak pisać, że tylko muzyka jest atutem tego filmu. Trzeba wspomnieć o Danielu Day Lewisie i Paulu Dano, którzy w wyczerpującej walce o władzę nad społecznością zdolni są do wszystkiego – aż poleje się krew. B.W. i K.P.

 

8. „Zapaśnik” reż Darren Aronofsky (2008)

Wielki powrót hollywoodzkiego enfant terrible lat 80. Mickey Rourke, niegdyś Johnny Przystojniak, wraca po latach zniszczony przez narkotyki, amatorski boks i spaprane operacje plastyczne, mając do zaoferowania najlepszą rolę  w dotychczasowej karierze. Randy „The Ram” Robinson, przebrzmiały i zapomniany legendarny wrestler usiłuje powrócić do sportu i przede wszystkim do życia, gdzie niezwykle trudno mu się odnaleźć. Ta słodko-gorzka opowieść o samotności i bólu rozumianym na wielu poziomach, pokazana bez patosu, rzuca widza na plecy i na długo pozostawia w uścisku. M.D.

 

7. „Między słowami” reż. Sofia Coppola (2003)

„Między słowami” tak naprawdę ma nie dwoje, a troje głównych bohaterów. Scarlett Johansson tym filmem rozpoczęła  triumfalny pochód po wielkim ekranie i choć jako Charlotte paradowała w rozciągniętych swetrach, wyrosła potem na symbol seksu porównywany szumnie do Marilyn Monroe. Bill Murray rolą Boba stworzył jedną z najlepszych kreacji w swojej karierze, idealnie eksponującą jego niezwykły ironiczny talent komediowy. Jednak, jak pisałem, „Między słowami” ma nie dwoje, a troje beneficjentów. Trzecim zwycięzcą jest Sofia Coppola – reżyserka filmu, która ostatecznie udowodniła, że jest nie tylko córką sławnego ojca, ale i prawdziwie utalentowanym twórcą. Jej film, choć minimalistyczny i wyestetyzowany,  jest przy tym wzruszająco ciepły i szczery. Bezsenność już dawno nie była taka piękna. K.Ż.

 

6. „Miasto boga” reż. Fernando Meirelles (2002)

Zanim pojawił się kolorowy i melodramatyczny Slumdog, w zapomniane przez Boga tereny zapuścił się Fernando Meirelles i wrócił z pełnym wściekłej brutalności obrazem miejsca i społeczności, gdzie przemoc jest szansą na ucieczkę z piekła, a instynkt przetrwania prowadzi w najmniej spodziewane miejsca. Meirelles, przy pomocy niesamowitej wręcz pracy kamery, zabiera nas w rollercoasterową przejażdżkę, podkręconą pulsującą ścieżką dźwiękową. Odurza nas kolorystyką i wpycha w fotel bez konieczności użycia okularów 3D. M.D.

 

5. „Tarnation” reż. Jonathan Caouette (2003)

Nie spodziewałbym się, by Jonathan Caouette kiedykolwiek nakręcił jeszcze film tak wstrząsający i emocjonalnie prawdziwy jak „Tarnation” („All Tomorow’s Parties” było zdecydowanie lżejszego kalibru). Ten ekshibicjonistyczny dokument o własnym życiu, kręcony blisko przez 20 lat to emocjonalna jazda bez trzymanki tylko dla ludzi o mocnych nerwach. To, co Von Trier robi z materią filmową z pełną świadomością i wyrachowaniem, Caouette złożył na własnym Macu ze skrawków życia swojej patologicznej rodziny. Dla tych, którzy lubią uczucie jakby ktoś operował tępą frezarką na otwartym mózgu. G.K.

 

4. „Porozmawiaj z nią” reż. Pedro Almodóvar (2002)

W latach zerowych Almodóvar wciąż pokazywał światu co dzieje się za zamkniętymi drzwiami hiszpańskich casas – problemy często wstydliwie zamiatane pod dywan. Zmienił jednak sposób opowiadania. Teatralne rozbuchanie zastąpił język zdecydowanie bardziej kameralny, narracja uspokoiła się, kamera przestała skupiać się na dusznych madryckich mieszkaniach, a zaczęła eksplorować prowincję.  „Porozmawiaj z nią”, pierwszy film, w którym Almodóvar poszedł w tym kierunku, jest poruszającym obrazem rozpaczliwej, zaprzeczającej logice, niekiedy wynaturzonej walki z samotnością. W ostatniej dekadzie muzą reżysera stała się Penélope Cruz,  po wielu latach ponownie spotkał się na planie z Carmen Maurą, a w  nowe dziesięciolecie Almodóvar wchodzi z innym swoim dawnym współpracownikiem – Antonio Banderasem. K.Ż.

 

3. “Godziny” reż. Stephen Daldry (2003)

Po nakręceniu „Billy’ego Elliota” Stephen Daldry został ogłoszony nowym złotym dzieckiem kinematografii brytyjskiej, a takich jak wiadomo wysyła się za Atlantyk. Pojechał i nakręcił niezwykłą adaptację książkę Michaela Cunninghama z trzema doskonałymi rolami Nicole Kidman, Julianne Moore i Meryl Streep i przeszywającą niepokojem muzyką Philipa Glassa. Prowadzona równolegle potrójna narracja składała się na opowieść o przeżywaniu i przezwyciężaniu nieszczęścia – bo można to robić na różne sposoby: rozsmakować się w nim, torturować, milcząco znosić. Albo zadać mu kres radykalną decyzją. A.K.

 

2. „Tajemnica Brokeback Mountain” reż. Ang Lee (2005)

Niby zwykły film romantyczny, ale fakt, że to dwóch dorosłych mężczyzn obściskuje się gdzieś w Górach Skalistych w stanie Wyoming zmienia postrzeganie gatunkowe tego obrazu. Niby film gejowski, ale też nie specjalnie mieści się w tej kategorii, bo na poziomie emocjonalnym opowiedziana historia jest na tyle uniwersalna, że dotyczyć może każdego z nas, bez względu na orientację. Siła perfekcyjnie skrojonego według ram gatunkowych filmu Anga Lee leży właśnie w subtelnym wymykaniu się tymże ramom. Reżyser znalazł sposób by schemat zakazanej, niespełnionej miłości (świetnie wykorzystany również w jego następnym rewelacyjnym filmie „Ostrożnie, pożądanie”) wypracowany w Hollywood przez dziesięciolecia nabrał świeżości przez lata nie widzianej na srebrnym ekranie. G.K.

 

1. „Ukryte” reż. Michael Haneke (2005)

Wydawać by się mogło, że tematy imigracyjne w kinie zostały już wyczerpane, że nie da się powiedzieć nic nowego o Hindusach w Londynie, dzieciach dawnej Jugosławii w Holandii czy mieszkańcach północnej Afryki we Francji. Haneke to się udało. Reżyser pokazuje jak niedoskonałym społecznym projektem jest francuska polityka asymilacyjna i jej burżuazyjne zaplecze. Bierze pod lupę historię jednej rodziny, pełną krwi i ciepłego uśmiechu Juliette Binoche, wbrew któremu Daniel Auteuil nie może jednak uciec od przeszłości. Mamy tu i przemoc i piękne francuskie widoki – gorąco  je polecamy. B.W. i K.P.


by: Popvictims 2011