BEZMIAR SPRAWIEDLIWOŚCI

Posted on 2011/03/17

1


Chociaż „Moon Safari” na zawsze będzie miało swoje miejsce w sercach fanów, to nie sposób ukryć, że czasy niepodzielnego panowania Air na francuskiej scenie muzycznej od dawna należą do przeszłości. Miejsce Nicolasa Godina i Jean-Benoît Dunckela zajęli kilka lata temu o dekadę młodsi Gaspard Augé i Xavier de Rosnay. Tyle tylko, że zamiast pościelowo rozmarzonego popu serwują prawdziwe electro pierdolnięcie.

Debiutancki album duetu Justice„†”, będący realizacją śmiałego konceptu disco-opery, ukazał się w czerwcu 2007 roku. Okazał się ogromnym sukcesem i jednocześnie zagwozdką dla legionów prawników walczących o poszanowanie praw autorskich. De Rosnay twierdzi, że przy powstawaniu „Cross” Justice użyli sampli z około 400 różnych albumów, nie zawracając sobie głowy wskazaniem ich autorów, natomiast starannie dbając o to, by fragmenty były na tyle małe, by ich źródeł nie byli w stanie rozpoznać nawet sami zainteresowani.

Od debiutu minęło już jednak już cztery lata (sześć, jeśli brać pod uwagę  datę wydania pierwszego singla „Waters of Nazareth”), a dywagacje na temat sofomora Justice mnożyły się i przybierały różne formy. Szczególnie w ostatnich miesiącach ilość fałszywych informacji i rzekomych leaków sięgała zenitu. W końcu, 11 marca pojawił się pierwszy oficjalny głos samego zespołu, który opublikował na swoim facebookowym profilu zajawkę nowego albumu zobrazowaną grafiką upadającego krzyża – symbolu, który naznaczył całą dotychczasową ich karierę.

Zapowiedź ta podgrzała jeszcze temperaturę oczekiwania. I zapewne o taki efekt im chodziło. Bo co by nie mówić – Justice są mistrzami w kreowaniu zainteresowania swoją muzyką. Właśnie mistrzostwa trzeba, by pomimo długiej wydawniczej przerwy, mieć dziś pozycję nawet silniejszą niż zaraz po sukcesie „Cross”. Jak to zrobili?

Rzecz podstawowa – single. Do maksimum rozciągnęli okres wypuszczania kolejnych promujących krążek piosenek, w nosie mając tradycyjną politykę w tym zakresie.  Ostatnim singlem było nagrane wspólnie z Uffie „Tthhee Ppaarrttyy”, przy słuchaniu którego można nabrać podejrzeń, czym inspirowała się w swojej twórczości Ke$ha i jak mogłaby brzmieć, gdyby naprawdę wiedziała, co robi.

Kiedy Gaspard i Xavier nie promowali własnych kawałków, przerabiali cudze. Za swój remiks „Electric Feel” MGMT zdobyli Grammy w 2009 roku, a ich wersja „Get On Your Boots” udowodniła, że nawet z tak pozbawionego jaj zespołu jak U2, potrafią wycisnąć to, co najlepsze. A to dopiero czubek prawdziwej góry – pod ich didżejski nóż poszły też między innymi dokonania Fatboy Slima, Daft Punk czy Britney Spears.

Do dziś ich największym sukcesem w tej dziedzinie pozostaje wydany jeszcze przed premierą „Cross” remiks piosenki Simian „Never Be Alone”. W 2006 roku, kiedy Simian już od roku pogrążali się w mrokach niepamięci, „We Are Your Friends” dało ich twórczości nowe życie. Kawałek przebojem wdarł się na parkiety, a wideo do niego zgarnęło nagrodę MTV. Zrobiło to, dodajmy, w atmosferze skandalu, bo Kanye West, który niedawno oburzał się zwycięstwem Taylor Swift, wtedy też wdarł się na scenę, dość egoistycznie zbulwersowany tym, że to Justice, a nie on, zdobyło statuetkę. A trzy lata później, jakby nigdy nic, promował na swoim blogu kolejna przeróbkę od francuskiego duetu – tym razem hitu Lenny’ego Kravitza z końca lat 80-tych „Let Love Rule”.

Droga na szczyt wiedzie jednak często także – a może przede wszystkim – niemuzycznymi ścieżkami. Teledysk do „Stress” sprowokował wymierzone w nich oskarżenia o rasizm, a miks do pokazu kolekcji Dior Homme (porównywany do podobnego przedsięwzięcia Daft Punk dla Louis Vitton) zapewnił im miejsce w kręgach paryskiej society. To jednak film „A Cross The Universe” (2008), towarzyszący wydaniu koncertowego albumu pod tym samym tytułem, zrobił z nich prawdziwe gwiazdy rocka. W przenośni i dosłownie, bo dokument Romaina Gavrasa pokazał, że to, co kiedyś właściwe było niegrzecznym chłopcom z gitarami, dziś zupełnie zagarnęli stojący za konsoletami elektronicy. Najbardziej ikoniczna scena filmu ma miejsce w Las Vegas, gdzie Gaspard bierze ślub z poznaną trzy godziny wcześniej groupie, symbolicznie powtarzając gest Axla Rose’a sprzed 20 lat.

The beating of a million drums. The fire of a million guns. The mother of a million sons – trzywiersz tej treści pojawił się na stronie Justice kilka dni po pierwszym wpisie, zapowiadając, że pierwszy singiel z nowej, nienazwanej jeszcze płyty będzie nosił tytuł „Civilization” i ukaże się 4 kwietnia. Jednak już dwa dni później utwór był w sieci – i to nie z powodu wycieku, ale jako soundtrack do kampanii reklamowej Adidasa. Teraz nie pozostaje już więc nic innego, jak czekać na premierę drugiego albumu francuskiego składu. A znając Justice, nie tylko efekt końcowy, ale i samo oczekiwanie może być nie lada niespodzianką.

by: Kuba Żary 2011

Posted in: Kuba Żary, Muzyka