MORGENSTERN

Posted on 2011/09/06

2


Dziś nad ranem zmarł 89-letni Janusz Morgernstern – reżyser, scenarzysta i producent filmowy. Pierwsze kroki na planie filmowym stawiał u boku Andrzeja Wajdy – współpracował z nim przy „Kanale” i „Popiele i diamencie” – by potem, gdy zaczął robić własne filmy, tworzyć obrazy zupełnie różne od tych swojego nauczyciela. Kino Morgensterna było ciche, kameralne, nie rzucało się w oczy, a jednak było zauważane. Nie był może najzdolniejszym polskim reżyserem, ale konsekwentnie tworzył dobre filmy. Miał niesamowite wyczucie, jeśli chodzi o budowanie obsady, na ekranie pojawiali się u niego tylko najzdolniejsi – śmietanka aktorskiego świata. Popvictims przedstawia pięć filmowych odsłon Janusza Morgernsterna.

1. Morgenstern-głos pokolenia: „Do widzenia, do jutra” (1960)

„Do widzenia, do jutra” to już film kultowy. O młodych i dla młodych, językiem, który rozumieli, w otoczeniu, które znali. Gdańsk lat sześćdziesiątych, kluby, studenckie kabarety, miłostki, westchnienia. I idealna para głównych bohaterów – Zbigniew Cybulski i Teresa Tuszyńska. On rozczochrany i nieco roztargniony, ale jednak prawdziwy amant, najoryginalniejszy w polskim powojennym kinie. Ona, śliczna i pełna wdzięku, w szczytowym, choć bardzo wczesnym momencie swej kariery – to właśnie z tego filmu pamięta się ją do dziś. Nie było takich filmów wcześniej, niewiele było ich i później. Prawdziwa perła.

Tak w TVP Kultura Morgenstern komentował film oglądając go po latach:

2. Morgenstern teatralno-muzyczny: „Jutro premiera” (1962)

Moje ulubione dzieło Morgensterna. U jego podstawy legło karkołomne założenie: to film o teatrze, oparty na sztuce o wystawieniu przedstawienia (kanwą dla obrazu stał się tekst „Trzeciego dzwonka” Jerzego Jurandota). Film to uroczy, inteligentny, zabawny. Przesiąknięty podobnym duchem, co „Kabaret Starszych Panów” – przekonaniem, że humor nie tylko nie musi, ale nawet nie może schlebiać najniższym gustom. „Jutro premiera” jest dziś nieco zapomniana, trudno ją zobaczyć. Unieśmiertelniona została jednak przez ścieżkę dźwiękową i ciągle żywo funkcjonuje w świadomości melomanów – autorem muzyki do filmu Morgensterna był Krzysztof Komeda.

3. Morgenstern doceniony: „Jowita” (1967)

Twórczość Morgensterna od samego początku trafiła w gusta widzów za Oceanem – „Do widzenia, do jutra” zdobywało nagrody po obu stronach globu (Srebrny Bumerang w Melbourne, nagroda za reżyserię w Stratford w Kanadzie), „Ambulans” uhonorowane zostało I nagroda w San Francisco, a „Życie raz jeszcze” trafiło do kinowej dystrybucji w Stanach Zjednoczonych. Dopiero jednak dramat obyczajowy „Jowita”, ekranizacja powieści „Disneyland” Stanisława Dygata, przyniosła twórcy uznanie na jednym z najbardziej prestiżowych festiwali Europy – w San Sebastian. Film, w którego obsadzie znaleźli się Daniel Olbrychski, Barbara Kwiatkowska i Kalina Jędrusik zdobył tam dwie nagrody, w tym laur dla najlepszego reżysera. W historii polskiego kina zapisał się też jako ten, w którym ostatnią rolę przed tragiczną śmiercią zagrał Zbigniew Cybulski.

4. Morgenstern serialowy: „Stawka większa niż życie” (1967), „Kolumbowie” (1970), „Polskie drogi” (1976)

Trzy dekady zanim Scorsese i reszta hollywoodzkiego panteonu w serialowych produkcjach dostrzegła drogę do artystycznej ekspresji, Janusz Morgenstern rozumiał, że mały ekran skuteczniej niż każde inne medium posłużyć może do walki o rząd dusz. I zwyciężył. Jego seriale były prawdziwymi przebojami i oglądane są do dziś przez kolejne już pokolenia. Portretowana przez Stanisława Mikulskiego postać Hansa Klossa to prawdziwy popkulturowy fenomen, a melodia otwierająca „Polskie drogi” to niewątpliwie najbardziej znana kompozycja Andrzeja Kurylewicza i prawdopodobnie jedna z najbardziej w Polsce rozpoznawalnych fortepianowych partii ostatniego wieku.

5. Morgenstern ostatni: „Mniejsze zło” (2009)

Byłem wzruszony, gdy niektórzy mówili mi: „Słuchaj, to już pewnie twój ostatni film, daj nam chociaż jakiś pasaż przed kamerą”. W ten sposób jedno ujęcie dostało się Bożenie Dykiel i Wiktorowi Zborowskiemu. Za własne pieniądze przyjechała na plan z Kanady Liliana Komorowska… – mówił w 2009 roku w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”. I rzeczywiście – „Mniejsze zło” to film wypełniony gwiazdami, tymi, które dopiero co zaświeciły (Lesław Żurek) albo już przeżywały złoty okres swojej kariery (Magdalena Cielecka, Borys Szyc), jak również takimi, które udowadniać już niczego nie musiały (Janusz Gajos, Anna Romantowska, Wojciech Pszoniak). Film to spojrzenie na czas polskiego przełomu nieco podobne do tego z „Wszystko, co kocham” – młode, ciekawe, inne. Tyle, że w momencie premiery swojego filmu Jacek Borcuch miał 29 lat – gdy na ekrany wchodziło „Mniejsze zło” Janusz Morgenstern kończył 87. rok życia. W tym kontekście świeżość filmu musi imponować.

by: Kuba Żary 2011

Posted in: Film, Kuba Żary, śmierć