KRYZYS ĆWIERCI WIEKU

Posted on 2015/04/22

2


Coraz częściej o krawędzie tych samych, co my, parkietów rozbijają się dziewczęta, których daty urodzenia nie można sprawdzić w ich dowodach osobistych. Są zwyczajnie za młode, żeby dokument, potwierdzający, że mama wydała je na świat więcej niż osiemnaście lat temu, posiadać. Ich buzie, kształt paznokci i kolor ust kpią sobie z wszelkich metryk. W takich chwilach, kryzys ćwiartki życia, w języku Brytyjczyków i zdesperowanych emigrantów middle twenties crisis, coraz dotkliwiej i coraz szybciej ciągnie za kołnierze nas, dwudziestokilkulatki. Przynajmniej te wrzucone do szczypiących wód bezrobocia i freelance’u, które kończą z nadmiernie skropionymi odurzającymi napojami refleksjami nad codziennością, mieszkającą daleko od wyobrażeń i marzeń rozpylanych przez naszych rodziców. Nie możemy pozwolić sobie na choroby naszych niewyrzeźbionych, zwiotczałych od narzekania ciał, bo nie mamy ubezpieczenia zdrowotnego. Oddajemy się zatem z namiętnością, którą obsypałybyśmy swoich kochanków (gdyby tylko istnieli w kraju nad Odrą choćby kandyndaci na kochanków), chorowaniu na wspomnienia i tęsknoty do czasów, kiedy wszystko było takie łatwe i takie pachnące, za używki płaciło się pieniędzmi rodziców, a każda nowo poznana piosenka Modest Mouse to było wydarzenie na skalę awansu dla pracownika znanych wrocławskich korporacji.

Obchodząc szerokim łukiem coś, co moja mama nazwałaby odpowiedzialnością, oglądamy dużo amerykańskich seriali, których ścieżki dźwiękowe naszpikowane są piosenkami, do których wylewałyśmy w czasach liceum jeziora łez. Nikt już nie pamięta, co je z nas wycisnęło, pamiętamy tylko, że do tych melodii ściekały nam po policzkach w hurtowych ilościach. Pamiętamy chłopców, których wtedy całowałyśmy i płyty, którymi się z nimi wymieniałyśmy. Może to wina wychowania w małym mieście. Takim usytuowanym na samym koniuszku kraju, w tej jego części, na którą w Warszawie mówi się “Ziemie Odzyskane”, do tego wciśniętym między góry o dziwnych kształtach? I może to ten legendarny brak jodu we wdychanym za młodu powietrzu zrobił mi to wszystko. Kiedy jednak znalazłam na półce kolegów płytę Lenny Valentino, a potem Komety, a do tego chwilę później przeczytałam wywiad z Brockiem, że on naprawdę wydaje ten nowy album, miliardy starych historii spadły mi na głowę. Wróciły razem z piosenkami, które były intensywnym tłem intensywnego czasu.

Kiedy ma się naście lat, muzyki się nie słucha, ale doznaje. Przeżywa się ją i razem z nią. Dźwięki i słowa nie odchodzą na dobre, wracają razem z “tamtymi” znajomymi, na których wpada się przypadkiem, starymi notatkami znajdowanymi pod biurkiem i przy okazji czyszczenia starych skrzynek pocztowych. Wpadają na nas razem ze znalezionym po setkach dni zapisów dawnych miłostek i trudów czasu, kiedy burza nadchodziła codziennie, rzucając nami po kątach własnego pokoju. Ponowne wsłuchiwanie się w nie wprawia w podobne zawstydzenie, jak treść adresowanych wówczas wiadomości oraz sami ich adresaci.

Zostały wyśpiewane przez zespoły, których nazw staramy się już nie pamiętać, nie znać, bo nie wypada tego w pewnych kręgach robić. Ale są to też takie melodie, które wciąż są najładniejsze w świecie i słowa, którymi pamiętamy “tamte” czasy, które zasmucająco często wpisują się bardzo w ramy “dziś”. Gdyby Elisabeth Grant wpadła w tamtych czasach na pomysł, że może nazwać się Lana del Rey, pewnie jej też byśmy słuchały, ale nastolęctwo samej Lizzy łączyło się z naszym. Tak, nie jesteśmy już młode.

Ta histeria wywołana uciekającą młodością i licealne resentymenty będą robiły makijaż na twarzy Popvictims.pl w każdy czwartek w cyklu “Piosenki, do których płakały nastolatki”. Bo to jest bardzo dziewczyński cykl. Chociaż chłopcy też mogą czytać. Tylko chłopcy zazwyczaj mniej się wstydzą…?

Na zaszczyt inicjatorów ciężko zapracowali sobie chłopcy z Partii, prześpiewani przez Muchy. Wiecie, co z tym zrobić, dziewczyny!

by: Malwina Tuchendler 2015

W cyklu Piosenki do których płakały nastolatki: Marudzenie w cenie, , Pies i kulawa noga.