CZYTAT #56

Posted on 2015/08/07

0


Byłem sam, dopiero co wróciłem do kraju, w mojej włóczędze po mieście przyświecał mi jedyny cel: znalezienie choćby jednej znajomej twarzy, która by poświadczyła, że to naprawdę był powrót. Na razie otuchą napełniła mnie tylko pawiooka plama smarów na mokrym asfalcie – miejska nielotna tęcza, zwinięta w kłębek tuż koło rynsztoka. Zawsze tęcza podnosiła mnie na duchu: miewałem tylko kolorowe przesądy.

Jerzy Ficowski, Kikuty, [w:] Czekając na sen psa, Kraków 1970, s. 173.