Mock po raz kolejny w swym nudnym życiu, rozdartym pomiędzy spisywaniem prostytutek, alkoholową maligną i nadludzkim wysiłkiem, by wciąż okazywać szacunek ojcu, zdał sobie sprawę, że w każdej kobiecie dostrzega ladacznicę. Nie to go jednak przeraziło. Był już przyzwyczajony do niewesołych myśli, do cynizmu nieco na pokaz, znał własne demony. Wystraszył się nagle swej przyszłości. Co zrobi, kiedy jego wierna dotąd żona wróci nocą do domu? W jej ustach kryje się alkoholowy oddech, w jej spojrzeniu czai się fałsz, w jej ciele drzemie syte spełnienie, na jej piersiach ślady namiętnych ugryzień. Co zrobi wtedy ten dzielny pogromca obojętnych prostytutek i wenerycznych alfonsów? Mock nie wiedział, jak się wtedy zachowa. O ileż byłoby lepiej, gdyby cały żeński ród składał się z ladacznic! Wtedy Mock nie byłby niczym zaskoczony!
Marek Krajewski, Widma w mieście Breslau, Kraków 2009, s. 41.
Posted on 2016/01/14
0