Kiedy nie bawiłam się z Moonbeam albo z Lolą, zajmowałam się sama sobą. „Cioty uważają, że jest urocza, ale się jej boją – pisał ojciec w jednym z listów. – Dziecko – odpowiedzialność, największy wróg egoistów i eskapistów”. Ale nie Eddiego. Każdego popołudnia odbierał mnie z przedszkola, szeroko się uśmiechając. Pewnego razu pojawił się w sukience. Opiekunki nie chciały wpuścić go do sali, póki nie usłyszałam jego głosu i nie rzuciłam się Edowi w ramiona. Po przedszkolu razem z tatą zabierali mnie na długie spacery do parku Golden Gate.
Alysia Abbott, Tęczowe San Francisco. Wspomnienia o moim ojcu, tłum. D. Jankowska, Wołowiec 2015, s. 50.
Posted on 2016/09/28
0