
Dziś nie czytamy już o tym w gazetach, nie słyszymy w wiadomościach, temat zniknął z mediów społecznościowych. A przecież niewiele zmieniło się od 2017 roku, kiedy świat obiegła wieść, że w Czeczenii więzi, torturuje i morduje się homoseksualistów. Wtedy to rządzący republiką z nadania Moskwy Ramzan Kadyrow – sportowiec i tyran, weteran wojenny i gorliwy muzułmanin – rozpoczął operację eksterminacji, nazywanej przez niego „podludźmi” i „szatanami”, rodzimej społeczności LGBTQ+.

Właściwie trudno mówić o społeczności, bo nieheteronormatywne tożsamości są tam głęboko skrywane, a ich ujawnienie grozi śmiercią. Przemoc ta ma charakter instytucjonalny (od trzech lat czystek dokonuje z inspiracji Kadyrowa policja), ale przyjmuje też formę spontanicznych pogromów czy kulturowo uwarunkowanych mordów „honorowych” lub gwałtów „konwersyjnych”.
By nie ściągać dodatkowego zagrożenia na bohaterów filmu, uciekających z rodzinnych stron przed antygejowskim terrorem, reżyser David France ukrył ich wizerunki. Użył do tego cyfrowej technologii zamieniającej twarze dokumentowanych postaci na aktorów. Zabieg ten z jednej strony pozwolił zachować emocjonalną wiarygodność, którą paski na twarzy i zniekształcanie głosu mogłyby zniszczyć, z drugiej zaś podkręcił grozę, dobitnie ukazując, że już samo „bycie tym, kim się jest” może okazać się śmiertelnie niebezpieczne. Technicznie przeprowadzono to sprawnie – pamiętam, iż część publiczności na Berlinale, gdzie pokazywano Witamy w Czeczenii, opowieść wciągnęła do tego stopnia, że w ogóle nie zwróciła uwagi na cyfrowe modyfikacje.

Czytaj dalej na stronie czasopisma „EKRANy”
Witamy w Czeczenii zobaczyć można na HBO go
Link do strony filmu tu
by: Adam Kruk 2021
Posted on 2021/01/06
0