10 x CELINA

Posted on 2012/07/03

2


Wczoraj swą premierę miał nowy singiel Céline Dion „Parler à mon père zapowiadający jej 24. francuskojęzyczny, a 36. studyjny album Sans Attendre. Z tej okazji postanowiłem wziąć się za bary z dorobkiem kanadyjskiej wokalistki. A jest to nie lada wyzwaniem. Powiedzmy sobie to od razu – kobieta właściwie nie ma w swoim repertuarze piosenek dobrych. Jest za to sporo takich, których słucha się boleśnie i którymi (właśnie do bólu) męczą nas stacje radiowe. Dion ma kawał głosu, ale zupełnie nie ma gustu. Żeby się o tym przekonać wystarczy wygooglować klipy z jej przegiętego show w Las Vegas, w czasie którego w powietrzu unosi się dym, pióra i dziesiątki baletnic. Wszystkie jej mniej uciążliwe piosenki okazują się nie być jej oryginalnymi kompozycjami, a coverami. Nawet  „Falling Into You”, udany tytułowy kawałek z wydanej w 1996 roku płyty.

Wybór najlepszych i najgorszych piosenek Céline wydaje się zadaniem nie do wykonania – granica między tym, co w jej przypadku jest hitem, a co kitem, jest niezwykle umowna. Ostatecznie wybrałem więc kryterium bardziej obiektywne: językowe. Oto 5 wyróżniających się piosenek Dion zaśpiewanych po francusku i pięć w języku angielskim. Dla mnie lepiej radzi sobie w ojczystym języku, ale odbiór i takiej Céline wymaga nie lada perwersji.

NE PARTEZ PAS SANS MOI – początek międzynarodowej kariery Dion to wygrana w 1988 roku w Konkursie Piosenki Eurowizji w barwach Szwajcarii. Autorami „Ne partez pas sans moi” był doświadczony w eurowizyjnych bojach turecko-szwajcarski duet Atilla Şereftuğ i Nella Martinetti, ale to zdecydowanie nadekspresyjna Dion tchnęła w piosenkę życie. Wygranej nie ma się co dziwić: przesadnie pozytywna sceniczna persona połączona z kostiumem będącym kompromisem między wizerunkiem sześcio- i sześćdziesiąciolatki musiały okazać się sukcesem. A sam kawałek, co by nie mówić, wpada w ucho.

INCOGNITO – na fali eurowizyjnego sukcesu, Céline wypuściła na międzynarodowy rynek reedycję albumu z 1987 roku. Incognito było – uwaga, uwaga! – jej trzynastym albumem nagranym po francusku. Motywem przewodnim poprzednich dwunastu był zwykle Święty Mikołaj. Tytułowy singiel miał być dla Dion nowym początkiem: rozpoczęła współpracę z innymi muzykami, zmieniła brzmienie i wizerunek. Tak jak niektórzy eksperymentują w młodości z dragami, tak Celina próbowała swoich sił w kocich ruchach. Na dłuższą metę nic jednak z tego nie wyszło – lans na dziewczynę Bonda okazał się ponad jej siły.

ZIGGY (UN GARÇON PAS COMME LES AUTRES) – Jest rok 1991, Céline poznaje chłopaka o imieniu Ziggy, zaprzyjaźniają się, ona chciałaby nawet czegoś więcej, ale nie wychodzi, bo… Ziggy woli chłopców. Czy ktokolwiek spodziewał się takiej historii w songbooku Céline Dion? „Ziggy” to jedyny cover w zestawieniu. W oryginale piosenka śpiewana była przez Fabienne Thibeault w musicalu Starmania (1978).

POUR QUE TU M’AIMES ENCORE –  D’eux (na amerykańskim rynku dość łopatologicznie przemianowany na The French Album) przez fanów Dion uważany jest do dziś za jej opus magnum, a „Pour Que Tu M’Aimes Encore” jest wciąż jej najpopularniejszą francuskojęzyczną piosenką.  Kiedy album trafiał do sklepów, Céline udzieliła wywiadu Good Morning America. Na ekranie widać, że to dla Kanadyjki moment przełomowy – wciąż jest jeszcze młoda, nieśmiała i mówi z wyraźnym francuskim akcentem, ale wszystko już wskazuje na to, że za chwilę będzie wielką międzynarodową gwiazdą.

TOUT L’OR DES HOMMES – nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy, że Celina rozbija się kamperem po amerykańskich bezdrożach i gra w barach przy akompaniamencie czterech podstarzałych dziadów (w tych rolach tuzy francuskiej piosenki: Jacques Veneruso, Erick Benzi, Gildas Arzel i Jean-Jacques Goldman). Miło zobaczyć Dion zwyczajną, bez zadęcia, w t-shircie i jeansach, z włosami obciętymi na chłopaka – nawet jeśli wszystko to wymyślono na potrzeby klipu i to Céline z nieprzyzwoicie natapirowanymi włosami dużo bliższa jest rzeczywistości.

THINK TWICE – szczytowe osiągnięcie tzw. stylu Céline Dion: ballada dostatecznie romantyczna, ale jeszcze nie tanio sentymentalna. „Think Twice” nagrane zostało w tym samym okresie, co „Pour Que Tu M’Aimes Encore” – nigdy wcześniej Celina nie była tak świadoma siebie, nigdy potem tak bezpretensjonalna i względnie jeszcze naturalna. To właśnie wtedy zaczęto porównywać ją do Whitney czy Mariah. Wtedy też zaczęła coraz odważniej poczynać sobie w teledyskach z modelami, którzy wcielali się w jej kolejnych kochanków. Musiało to być dezorientujące dla René Angélila, z którym wokalistka zaręczyła się dwa lata wcześniej, a który modela nie przypominał ani trochę (zostało mu to do dziś).

MY HEART WILL GO ON – Kate Winslet zwierzyła się ostatnio, że kiedy pierwszy raz usłyszała piosenkę promującą „Titanika”, miała ochotę zwymiotować. Publiczność miała jednak zgoła inne zdanie, bo na otarcie łez po ekranowej śmierci Leo, masowo kupowała singiel Dion. Do dziś, z ponad 15 milionami sprzedanych egzemplarzy, wciąż pozostaje jednym z dziesięciu najchętniej kupowanych singli wszechczasów.

IT’S ALL COMING BACK TO ME NOW – druga połowa lat 90. to w karierze Céline okres osobliwy. Każda jej czułostkowa piosenka brzmi tak samo jak poprzednia, w teledyskach pojawiają się płomienie świec, burze z piorunami, nastrojowe pałace i negliż z epoki. Apoteoza złego smaku. Teledysk do „It’s All Coming Back To Me Now” jest prawdopodobnie jednym z najbardziej kiczowatych klipów, jakie kiedykolwiek powstały. I kiedy już wydawało się, że ten koszmarek należy do przeszłości,  z winy serialu „Glee” zaczyna on przeżywać drugie życie. Pomocy!

TELL HIM – współpraca z naszą ulubienicą była dla Dion dużym przeżyciem, bo Barbra Streisand od lat była jej idolką i muzycznym wzorem. Wydaje się też, że to najbardziej udana kolaboracja Kanadyjki, bo duety wyciągały z niej zazwyczaj to, co najgorsze. Śpiewając z Bee Gees „Immortality” po raz kolejny stała się księżniczką kiczu, przechadzającą się po cmentarzach. To wątpliwe dokonanie zdeklasowała zawierając z Anne Geddes swego rodzaju przymierze bezguścia i tworząc projekt „Miracle”. Karta może się jednak jeszcze odwrócić – Dion zdradziła ostatnio, że jej najstarszy syn René-Charles Angélil uwielbia Eminema i nie wyklucza, że mogłaby coś z nim nagrać. Chęć współpracy z Dion wyraził też, goszczący niedawno w Poznaniu, południowoafrykański skład Die Atwoord. „Think Twice” to dla nich absolutny klasyk i, jak stwierdził Ninja, po prostu, kurwa, kochają Céline.

A NEW DAY HAS COMEI see a light in the sky / Oh, it’s almost blinding me / I can’t believe… / I’ve been touched by an angel with love – czy to w ogóle wymaga komentarza? I do tego Celina lecąca w stronę widza na chmurze… Ona tak na poważnie? Po dekadzie śpiewania o złamanych sercach i zmarłych kochankach, w lata zerowe Dion weszła w nastroju mocno optymistycznym. Oprócz songu o nadejściu nowego dnia popełniła też wtedy m.in. promującą film „Stuart Malutki” afirmację życia – „I’m Alive”.

Jak mocno jednak Celina nie starałaby się napełniać świata optymizmem, od tego czasu produkowała niemal wyłącznie koszmar za koszmarkiem.

Dla wszystkich, którzy nabrali apetytu na muzykę Dion: premiera nowego albumu kanadyjskiej divy, Sans Attendre, 5 listopada!

by: Kuba Żary 2012

Posted in: Kuba Żary, Muzyka