Po zmroku ulice Phnom Penh, gdzie pamięć o krwawych rządach Czerwonych Khmerów jest wciąż żywa, zaludniają dzieciaki, które unoszą ręce w górę, wykrzykując rymy o ludobójstwie za swoim kambodżańskim bogiem rapu – Prach Ly. Prach śpiewa płynna angielszczyzną, nie pamięta nic z dramatu na ryżowych polach – dorósł w Kalifornii, w getto-dzielnicy. I tak jak każdy gook, dla którego najważniejszy jest szacunek ulicy, słuchał hip-hopu.
Słuchał jednak także swojego starszego brata, którego nocne opowieści o reżimie Pol Pota, drążyły mu umysł. Wkrótce Prach Ly porzucił złote rymy o cracku i policji na rzecz zaangażowanego hip hopu, za wzór biorąc Public Enemy. Gdy tylko jego demo usłyszał daleki kuzyn z Battambang, podał dalej, i dalej, aż każde młode kambodżańskie serce zostało zdobyte.
Hip hop nie jest już czarny – jest koloru rdzy jak ziemia i unoszący się kurz wokół tancerzy breakdance, którzy w wolne wieczory trenują na ulicach. Każdy młody Kheng i Paw rymuje, nosi szerokie spodnie i łańcuch. W stolicy działa wytwórnia KlapYaHandz Production, która sygnuje artystów może mniej politycznie zaangażowanych, ale z lepszym bitem. Jak KhmeRapBoiz, którzy kochają gangsta flow 50 centa i choć rymują w ojczystym języku, w refrenie powtarzają: sexy, sexy…:
Inny kolektyw z tej stajni to Khmer Yungsterz, określani jako „New Kids on da Phnom Penh Block”:
Wpływową postacią na kambodżańskiej scenie hip-hopowej jest także Pou Klaing (tu jego myspace). Tworzy mariaż popowych ballad, charakterystycznych dla muzyków od bliskiego do dalekiego wschodu, z dźwiękami ulicy. Młodzi raperzy nie darzą go jednak szacunkiem, bo występuje w telewizji, a w wolnych chwilach czyta.
by: Karolina Pietrzak 2010
maciej i rafal
2010/03/28
kurde ciekawe… wole jednak ang rap od kambodzanskiej wersji popu … moze to tralma jak bylem katowany wszedzie o kazdej porze kambodzanskimi balladami …